[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uszach, był krzykiem rozpaczy, który wydał oszalały z pragnienia mężczyzna, pragnący dotrzeć do
wodnej toni?
Wystarczy, rzezimieszki! zawołał Conan stanowczo. Cofnąć się od tej nawiedzonej przez
demony dziury. Podążmy dalej wzdłuż wąwozu! Nie pozwólcie, by skusiły was duchy rzeki, tak jak
tego biednego głupca. Następnego, który zbliży się choćby o pięć kroków do krawędzi, zepchnę
osobiście.
Conan! Dowódco! Pilna wiadomość!
Cymmerianin dopiero teraz zauważył pędzącego przez pustynię wielbłąda, który niemal już do
niego dotarł, gnając wzdłuż długiego szeregu żołnierzy. Kurier zatrzymał wierzchowca tuż przy
swym przywódcy.
Z tyłu, dość daleko, dostrzeżono Zuagirsów! zameldował. Bardzo dużą grupę, sądząc po
kurzawie, jaką wzbijają. Jadą pod czerwonym sztandarem Mahtu Wyroczni.
Conan nakazał kontynuować marsz, jakby nic się me wydarzyło, pilnie jednak rozważył
otrzymaną wiadomość.
A więc zebrał wreszcie rozproszone szczepy powiedział. Cóż, jeśli nawet nas dościgną,
nie będą w lepszej formie, niż my jesteśmy teraz. Na razie maszerujemy dalej, a tylna straż niech
ma się na baczności. Przywołał gestem jednego z konnych. Zawieziesz mój rozkaz do tylnej
kolumny. Niech trzymają się bliżej głównych sił. Nie rozpraszać się, a jazda bardziej na tył i mieć
baczenie. Odprawił posłańca ruchem dłoni i zwrócił się do Caspiusa. To tyle w kwestii, czy
wracać do rzeki.
Przed zmierzchem ścigający zbliżyli się do nich znacznie i teraz każdy mógł ich dostrzec.
Powiewająca nad głowami nomadów karmazynowa bandera była tak jaskrawa i wielka, iż
stanowiła wyrazny, przyciągający wzrok szczegół. Chociaż ludzie Conana przywykli do ciężkiej
pracy przy wiosłach na pokładzie statków, nie byli przyzwyczajeni do długich podróży przez gorące
piaski pustyni. Zuagirsi nie mieli żadnych pieszych oddziałów a jeśli nawet, to pozostały one daleko
z tyłu. Urodzone na pustyni konie i wielbłądy nomadów szybko zmniejszały dystans do ściganych,
toteż grupa Conana skupiła się ściślej w celu lepszej obrony, zwłaszcza że zwiadowcy donosili, iż
liczba Zuagirsów znacznie przewyższa ich własną. Na szczęście ukształtowanie terenu ułatwiało
walkę obronną. Zbocza kanionu zakręcały w głąb pustyni, tworząc wąski wąwóz, który wiódł ku
otoczonej skałami kotlinie. Kamienny wał był doskonałą ochroną, a w wąskim przejściu można się
było skutecznie bronić, chociaż gdyby Zuagirsi obsadzili je z drugiej strony, zamknęliby ich w tej
skalistej pułapce.
Pędz naprzód do piechoty i powiedz im, żeby zdwoili szybkość i przygotowali obóz rozkazał
Conan swemu porucznikowi. Zacznijcie budować fortyfikacje, przede wszystkim dół w poprzek
przejścia, i powbijajcie pale, aby zatrzymać ich wielbłądy. I pospieszcie się. Jeżeli dopadną naszą
piechotę na pustyni, rozniosą ją w strzępy.
Ale jak długo się tu utrzymamy? zapytał Caspius. Trzy, cztery dni w najlepszym wypadku.
Zuargisi zapewne znają położenie najbliższych oaz, mogą wrócić tutaj wzmocnieni, a co
najważniejsze, ze świeżą wodą.
Conan wzruszył ramionami.
A może są oszalali z pragnienia i przypuszczą atak nie zwlekając. Zwrócił się do innego
oficera. Przygotuj linę i bloczki. Wyznacz kilku doświadczonych żeglarzy, aby spróbowali opuścić
się w dół zbocza z pojemnikami na wodę. Tak, teraz! W świetle pochodni! Nie to jest istotne, by im
się udało, ważne, by zrobili dobry pokaz. Jeśli Zuargisi będą myśleć, że mamy wodę, być może
zrezygnują z oblegania nas.
Pewne było, że na odcinku, który przebyli w ciągu całego dnia, poziom koryta rzeki znacznie się
podniósł. Kanion był tu płytszy, choć wcale nie bardziej dostępny. Wszystko wskazywało na to, że
koryto rzeki stopniowo wznosi się do poziomu wyżyny, ale na razie południowy i zachodni
widnokrąg znikał w ostatnich purpurowych promieniach zachodzącego słońca.
Już po zmroku na skałach zadudniły kopyta konnych, a powietrze rozdarł krwiożerczy ryk setek
gardeł. Wiatr wiejący z głębi pustyni, przyniósł do kotliny ostrą woń wielbłądów i ogarniętych
wściekłością Zuargisów. Oszczepnicy oraz łucznicy, stojący w umocnionym okopie, zdołali
odeprzeć ten gwałtowny atak, zabijając kilku nomadów, zanim jezdzcy pustyni połapali siew
sytuacji. Wymiana wściekłych wyzwisk, jaka potem nastąpiła, zmieniła się wkrótce w bardziej
rzeczową propozycję negocjacji, o czym szybko doniesiono Conanowi.
Ten, polegając na swych wcześniejszych doświadczeniach z Zuargisami, wiedział, że ich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]