[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jednej z lodowych szczelin, ale Solly Levin był już skrwawionym, leżącym na lodzie ciałem.
Gwałtownie pchnięty, odsunąłem się niezgrabnie. Obok mnie stanął Johnny Zagero i przyglądał się
leżącemu u swoich stóp martwemu człowiekowi, swojemu ojcu. Przez chwilę, która wydała mi się
wiecznością, stał nieruchomo z twarzą pozbawioną jakiegokolwiek wyrazu. Gdy się odwrócił, po
raz pierwszy zobaczyłem w oczach Corazziniego błysk przerażenia. Morderca nie czekał, z
szybkością błyskawicy skoczył w kierunku skał. Ale Zagero był równie prędki. Dogonił go
dosłownie po czterech metrach. Upadli walcząc w absolutnej ciszy. Była to walka na śmierć i
życie. Powstać mógł tylko jeden.
- Rzuć broń!
Odwróciłem się gwałtownie na dzwięk tego głosu. Zobaczyłem bladą twarz Margaret Ross i
pełne przerażenia jej wielkie oczy. Mimo woli podniosłem lufę.
- Rzucić broń! - powtórzył Smallwood głosem pełnym nienawiści. Z trudem dostrzegłem
jego głowę wystającą spoza ramienia Margaret. Był całkowicie zasłonięty ciałem młodej kobiety. -
Pański kolega również niech rzuci broń, szybko!
Spojrzałem na Hillcresta - jedynego stojącego obok mnie uzbrojonego człowieka. Nagle
usłyszałem strzał, któremu towarzyszył okrzyk bólu. Gdy się odwróciłem, zobaczyłem Margaret
zaciskającą ręką swoje lewe ramię.
- Powiedziałem: szybko! Następną kulę dostanie w plecy! - Głos Smallwooda był spokojny,
a twarz nieruchoma.
Nie wątpiłem ani przez moment, że z pewnością wykona to, co zapowiedział. Nasze dwa
sztucery upadły na lód.
- Pchnijcie je nogą w kierunku szczeliny!
Usłuchaliśmy. Staliśmy zupełnie bezradni, przyglądając się straszliwej walce, która ciągle
jeszcze toczyła się na lodzie. Obaj walczyli leżąc. Obaj byli silni fizycznie, ale Zagero był
wycieńczony straszliwym nocnym marszem, a poza tym jego ręce owinięte grubymi bandażami,
paraliżującymi i osłabiającymi każdy cios, uniemożliwiały mu chwyty. Mimo to wynik walki nie
nasuwał żadnych wątpliwości. Kalekie ręce Zagera, ręce, o których wiedziałem, że nigdy już nie
będą mogły walczyć, zabijały Corazziniego.
Smallwood także przyglądał się walce. Czekał na moment rozdzielenia się przeciwników,
aby strzelić do Zagera. Ten ciągle jednak znajdował się pod Corazzinim i zadawał mu śmiertelne
ciosy w głowę. Ostatnim wysiłkiem Corazzini wyrwał się i pobiegł w kierunku pobliskiej skały.
Zagero za nim. Był tak szybki, że kula Smallwooda nie zdążyła go dosięgnąć.
Los Corazziniego rozstrzygnął się za skałą, która stała się dla niego ostatnim już
schronieniem.
- Zawołaj pan Nielsena! - Smallwood prawdopodobnie odgadł, co dzieje się za skałami.
Spojrzał w kierunku Jackstrawa i dwóch ludzi Hillcresta, którzy znajdowali się zaledwie
pięćdziesiąt metrów od nas. - Niech rzuci szybko swój sztucer do szczeliny!
- Jackstraw! - Czułem, że mój głos załamał się zupełnie. - Niech pan rzuci sztucer! Jego
pistolet jest wycelowany w pannę Ross. Zabije ją!
Jackstraw stanął, przez moment wahał się, potem spokojnie rzucił sztucer do najbliższej
szczeliny i powoli zbliżył się do nas. W tej samej chwili Hillcrest chwycił mnie za rękę.
- Mason! On żyje! - Wskazał ręką Levina, który rzeczywiście poruszył się. Nie pomyślałem
o zbadaniu go.
Nie wyobrażałem sobie, aby fachowiec tego typu co Corazzini mógł chybić. Nie myśląc o
tym, co zrobi Smallwood, pochyliłem się nad Levinem. Hillcrest miał rację.
Solly Levin oddychał. Przyjrzałem się cienkiej, biegnącej od skroni aż po potylicę
czerwonej szramie. Podniosłem się.
- To tylko zadraśnięcie. Jest zszokowany i to wszystko. - Spojrzałem w kierunku skał. - Dla
Corazziniego jest już jednak za pózno.
Nie musiałem go widzieć. Walka tocząca się za skałami była tak straszliwa, że trudno było
dostrzec w niej coś ludzkiego. Rozgrywała się w absolutnej ciszy i przypominała zmagania dwóch
dzikich bestii. W momencie gdy Smallwood zeskoczył z traktora, zasłaniając się Margaret Ross
niczym tarczą, rozległ się przenikliwy krzyk, który wszystkich nas sparaliżował. Potem
usłyszeliśmy jęk agonii& ciszę&
Smallwood znalazł się przy skałach dokładnie w tej chwili, w której Zagero wyłonił się z
drugiej ich strony. Kierował się prosto na niego. Smallwood odsunął się i celując w niego
pistoletem, pozwolił mu przejść. Zagero podszedł do nas. Twarz jego była pełna zadrapań,
siniaków, a czerwone bandaże, które przedtem spowijały jego dłonie, ciągnęły się za nim jak
wstęgi.
- Koniec? - spytałem.
- Tak, koniec.
- To dobrze - odpowiedziałem z przekonaniem. - Pański ojciec żyje. Jest tylko zadraśnięty.
Na twarzy boksera ukazał się uśmiech radości. Ukląkł obok Solly ego Levina.
- Niech pan tego nie robi, Smallwood! - zawołałem do mordercy, który wycelował swój
pistolet w Zagera. - Pozostaną panu już tylko cztery kule.
Spojrzał na mnie zimnymi jak lód oczami. Minęła dobra chwila, nim zrozumiał, co
powiedziałem. Odwrócił się do Jackstrawa, który stał najbliżej niego, i powiedział:
- Proszę mi przynieść moje radio. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl