[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jej policzka.
- Kocham cię dziś tak samo, jak w dniu, w którym się pobraliśmy -
szepnął. - I zawsze tak już będzie.
Jego słowa napełniły Elizabeth radością pomieszaną ze smutkiem. Choć
chciała, nie potrafiła znalezć na nie odpowiedzi. Podniosła rękę i
pogłaskała go po policzku, po stronie bez blizny. Kiedy poczuła jego
skórę pod
80
palcami, przeszedł ją dreszcz. Zupełnie jakbym dopiero co się zakochała,
pomyślała nagle.
- Mamy gości! - rozległ się znienacka głos Kristiana, przenosząc ją z
powrotem do rzeczywistości.
Oboje poderwali się z kamieni. Elizabeth strzepnęła tył sukni i zatknęła za
ucho kilka niesfornych kosmyków. Spojrzenie Jensowi w oczy okazało
się nagle bardzo trudne. Unikała więc jego wzroku. Na drodze zobaczyła
powóz zaprzężony w dwa konie. Wyraznie kierował się w stronę
domostwa.
- Coście tam robili? - spytał Kristian, podchodząc do miejsca, w którym
stali.
- Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. - Zmusiła się, by spojrzeć mężowi w
oczy. - A czemu pytasz? - Nie odpowiedział, tylko popatrzył na nią
badawczo. - Czemu pytasz? - powtórzyła.
- Bez powodu.
- To dobrze.
Odeszła parę kroków, czując, jak palą ją policzki -zarówno ze wstydu, jak
i ze złości na męża za jego podejrzliwość. Kto wie, może ma dobre
powody, odezwał się w niej jakiś głos. Spojrzała na zbliżający się powóz.
Jej pierwszą myślą było, że to ktoś do Nilsa, jako że powóz był duży i
elegancki. Potem przyszło jej do głowy, że to może być Amanda, i żywo
ruszyła naprzeciw, by przywitać gościa. Nagle ze zdziwieniem zobaczyła,
że z powozu wysiada Torstein. Już miała go spytać, co u Liny, kiedy ją
dostrzegła. Doktor podał swojej współ-pasażerce rękę i pomógł jej
wysiąść. Elizabeth wstrzymała oddech i dokładnie przyjrzała się służącej.
Była blada i mizerna, ale poza tym nic się nie zmieniła. Odetchnęła z ulgą.
Ale właściwie czego się spodziewała?
Zauważyła, że oczy Liny pilnie czegoś szukają, zatrzymały się dopiero na
czymś za jej plecami. Zaintrygowana odwróciła się i zobaczyła Jensa.
Lina wpatrywała się w niego, natomiast on patrzył, jakby jeszcze
81
jej nie zauważył. Elizabeth pomyślała, że twarz Jensa wygląda zupełnie
jak wtedy, kiedy wracał z zimowego połowu. W jego spojrzeniu była
czułość i tęsknota, ale było ono skierowane - jak wtedy - na niewłaściwą
kobietę... Patrzył na nią, nie na Linę! To odkrycie zdeprymowało ją, ale
jednocześnie uradowało.
- Lina! - wykrzyknął w końcu. Podszedł do żony i wziął ją ostrożnie za
rękę. - Nie wiedzieliśmy, że wrócisz dzisiaj... Aż mi zaparło dech... Nic
nie wiedziałem...
- Wszystko stało się tak nagle - odpowiedziała słabym głosem. - Nie
mieliśmy czasu dać wam znać.
- Jak się czujesz?
Niepewnie przestąpiła z nogi na nogę.
- Trochę zmęczona...
Jens puścił jej rękę i wbił wzrok w ziemię. Elizabeth stwierdziła, że
wygląda na zagubionego.
- No tak, z Danii to kawał drogi - powiedział sztywno.
Elizabeth podejrzewała, że jego pytanie nie dotyczyło podróży, ale może i
dobrze, że Lina zle go zrozumiała. Takich pytań nie należy zadawać w
obecności innych.
- A gdzie Signe? - Lina rozejrzała się dookoła.
W tej samej chwili na podwórzu pojawiła się Maria, prowadząc
dziewczynkę za rękę.
- Witaj w domu, Lino! - powiedziała ciepło. Lina podeszła do nich i
kucnęła przed małą.
- Signe, córeczko... Chodz do mnie! - Ona jednak schowała się za
spódnicami Marii.
- Hej, nie rób głupstw! - krzyknęła Maria i wyciągnęła ją do przodu.
- Nie! - Dolna warga Signe zadrżała i dziewczynka zaczęła płakać. Maria
wzięła ją na ręce i wymamrotała, że mała jest śpiąca. - Pani! - powiedziała
Signe, pokazując na matkę paluszkiem.
Elizabeth zobaczyła, że oczy Liny wypełniają się łzami. Prędko podeszła
do niej i objęła ją ramieniem.
- Chodzmy wszyscy do środka, tam porozmawiamy.
87
Obejmowała Linę cały czas, gdy szły do domu, a w sieni wcisnęła jej w
rękę chusteczkę.
- Masz. Zaraz ci będzie lepiej - szepnęła. - Chciałabyś iść najpierw na
górę, doprowadzić się do porządku?
Dziewczyna pokręciła głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]