[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Gordon, wybacz... Zdradziłem cię... powinienem był się
upewnić... wybacz, wybacz, grzeszna namiętność... Rebeka. -
Upadł na bok, odwracając się do niej plecami. - Nie tylko
dlatego... - Oddychał nierówno, rzucał się w gorączce. Sposób,
w jaki wykrzyczał jej imię, potwierdził tylko poprzednie obawy.
Serce podeszło jej do gardła. W jego oczach była ciągle winna.
%7łałował, że się z nią ożenił. O co innego mogło mu chodzić?
Pochyliła się nad nim. Być może jutro będzie jej
nienawidził, ale dzisiaj jest mu potrzebna... to wystarczy. Chciała
mu pomoc. Nagie Bendykt przewrócił się na plecy. Ze
zdumiewającą siłą pochwycił ją za ręce i przycisnął do swojej
wilgotnej piersi. Czuła nierówne bicie jego serca, walczyła ze
łzami. Jego widok sprawiał jej niemal fizyczny ból.
Patrzył jej w oczy.
- Gordon... Rebeka. Grzeszna namiętność... Nie miałem
prawa. Rozumiesz... powiedz, że rozumiesz...
Rebeka nie rozumiała, ale nie mogła znieść jego
zagubionego, błagalnego wzroku.
- Rozumiem, Benedykcie, już dobrze, proszę, spróbuj
odpocząć - powtarzała, łykając łzy.
136 GRZESZNA NAMITNOZ
- Płaczesz., przeze mnie, Rebeko? - zapytał, odzyskując na
chwilę przytomność. Próbował się uśmiechnąć. - Zostaniesz... - I
równie nieoczekiwanie, jak przed chwilą, puścił jej ręce i opadł na
poduszkę.
Pobiegła do łazienki i wróciła z miednicą, gąbką oraz
ręcznikami. Nie miała pojęcia, jak długo przy nim siedziała, od czasu
do czasu ocierając mu twarz gąbką. Prześcieradła były wilgotne.
Będzie musiała je zmienić. Ale jak? Przez cały czas zaprzątała jej
głowę myśl, co znaczyły jego słowa. Grzeszna namiętność** i
nie tylko dlatego**. Gdyby mogła lepiej zrozumieć, o co mu
chodzi. Dzwonek do drzwi wyrwał ją z rozmyślań. Lekarz! Wstała
ostrożnie i poprawiła Benedyktowi prześcieradło. Spał głęboko.
Zbiegła na dół i otworzyła drzwi.
- A więc pan Maxwell znowu był nieposłuszny
- powiedział ze szkockim akcentem mały, krępy mężczyzna.
Wszedł do środka i z pewnym zdumieniem przyjrzał się Rebece. -
Pani nie jest panią James.
-Jestem żoną Benedykta - odparła. Po raz pierwszy mówiła to na
głos i ogarnęło ją swoiste poczucie dumy.
- Pani James jest na urlopie - wyjaśniła, wyciągając rękę do
doktora.
Pan Falkirk rozpromienił się i potrząsnął jej dłonią z takim
zapałem, że aż rozbolało ją ramię.
- Więc ten stary diabeł wreszcie się ożenił. Gratuluję. Kiedy był
ślub?
Poczuła, jak jej policzki płoną rumieńcem.
- Wczoraj - odparła cicho - Ale, proszę, czy nie powinniśmy
pójść do niego?
Ku jej zdumieniu lekarz zaczaj się śmiać.
- No, to by wyjaśniało atak. Wstrząs emocjonalny bardzo
często uaktywnia tę tropikalną chorobę.
GRZESZNA NAMITNOZ 137
A w końcu małżeństwo jest dla mężczyzny szokiem.
Chodzmy, kotku, przyjrzyjmy się choremu i niech się pani nie
martwi. Za dzień, dwa będzie zdrów jak ryba. - Chichotał w
drodze do sypialni.
Rebeka stała przy łóżku, a doktor badał Benedyktowi puls i,
unosząc powieki, obejrzał mu oczy. Chory ani drgnął.
-Tak myślałem... Złapał to w Brazylii. Są setki, ba, tysiące
chorób tropikalnych, wiele z nich nie ma nawet nazwy. Ale tę
wykryliśmy w rok po jego przyjezdzie do Anglii. Nie ma się
czym przejmować. Na pewno w zamieszaniu przed ślubem
zapomniał wziąć lekarstwo. Dała mu pani chininę? O której
godzinie?
-Tak. - Spojrzała na zegarek. Dziesiąta trzydzieści, a ona w
szlafroku, mój Boże, co ten doktor sobie o niej pomyśli?
Zarumieniła się.
- Nie wiem, jakieś dziesięć minut po rozmowie z
panem.
- Powiedzmy o szóstej trzydzieści. Pozwólmy mu spać.
Dzisiaj jeszcze dwie dawki, ale jutro i pojutrze tylko jedna. To
powinno pomóc. Tabletka tygodniowo zapobiega ujawnianiu
się choroby, ale tym razem musiał o niej zapomnieć.
Zawahał się i zmierzył Rebekę wzrokiem od stóp do głów.
- Gdyby pani wątpiła, czy sobie poradzi, mogę
sprowadzić pielęgniarkę albo zabrać go do prywatnego
szpitala. Już nie raz tam leżał.
-Och, nie, nie! -zawołała. -Poradzę sobie, naprawdę. .
Benedykt potrzebował jej, a była to prawdopodobnie jedyna
okazja, by mogła okazać mu swą miłość i opiekować się nim.
W żadnym wypadku nie powierzy go obcym ludziom.
138 GRZESZNA NAMITNOZ
- Zwietnie - uśmiechnął się doktor Falkirk. - Ale w razie
jakichkolwiek problemów, proszę, śmiało dzwonić. Niech
leży w łóżku, a przynajmniej odpoczywa/Jeśli chce pani
mojej rady, to proszę go namówić na długi miodowy
miesiąc z dala od pracy, Brazylii i jego ukochanych Indian.
Gdyby tam ciągle nie wracał, już dawno byłby zdrowy.
- Zobaczę, co da się zrobić - zapewniła Rebeka ze słabym
uśmiechem.
- Na pewno nie da się prosić. Byłby głupi, gdyby
odmówił. Jest pani piękną kobietą. - Zmiał się nadal, gdy
odprowadzała go do drzwi.
Wróciła do gabinetu i zadzwoniła do hotelu w Brighton, gdzie
Daniel mieszkał z nowo poznanymi członkami rodziny.
Pokrótce wyjaśniła sytuację Gerardowi Montainę, ale on nie
wydawał się zbyt zaniepokojony. Daniel, z którym zamieniła
parę słów, bawił się świetnie z nowymi kuzynami i właśnie
wybierał się z nimi na piknik nad brzegiem morza. Rebeka
odłożyła słuchawkę i biegiem wróciła na górę.
Benedykt spal Przyglądała mu się przez chwilę, a potem
wyjęła z szafy czyste ubranie i poszła do łazienki. Spieszyła
się. Po chwili była znowu przy łóżku męża. Siedziała przy nim
wiele godzin, obmywając jego nagie, rozpalone ciało i
zmieniając przepocone prześcieradła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]