[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tem wsunął pod choinkę błyszczące, czerwone pudełe-
czko. Maggie miała wielką ochotę sprawdzić, co w nim
jest. Andy obszedł drzewko i przewiesił kilka zabawek.
Nie były to zmiany na lepsze. W końcu odchrząknął
i podszedł do Maggie.
- Uznałem, że powinnaś mieć choinkę. Skoro u mnie
drzewko już stoi, nie mogłaś być pokrzywdzona.
To byłoby niesprawiedliwe. Chyba wiesz, co mam na
myśli. Pod tym względem jesteśmy tacy sami. Wszy-
stko ma być jak należy.
Maggie chciała mu podziękować, ale ze wzruszenia
nie była w stanie wykrztusić słowa. Na szczęście Andy
wbrew poprzednim zapowiedziom ani myślał wycho-
dzić. Pospiesznie zdjął kurtkę i rzucił ją na kanapę.
- Nie chcesz się do mnie odezwać. Ja to rozumiem.
Na twoim miejscu też milczałbym jak zaklęty. Co nam
po słowach? Rozczarowałem cię i tyle, moja śliczna.
- Nieprawda! To ja cię zawiodłam. - Maggie wresz-
cie odzyskała głos.
- Nie opowiadaj głupstw - mruknął Andy. - Chciałem
cię tylko przeprosić. Byłem niesprawiedliwy. Kiedy mi
opowiedziałaś o kradzieży, zareagowałem jak prawnik.
- Przecież jesteś stróżem prawa! Takie zachowanie
jest u ciebie naturalne.
- Ale nie przy tobie. Jesteśmy... - Poprawił się na-
tychmiast. - Byliśmy kochankami. To całkiem inna re-
lacja. Wszystko mi się pomieszało. Zamiast ci pomóc,
kpiłem sobie z twoich obaw i skarciłem cię, gdy wy-
znałaś mi prawdę.
- Andy, nie widzę w tym nic złego - odparła znie-
cierpliwiona Maggie. Nie mogła milczeć, gdy słyszała
takie bzdury. - Nie byłam świadoma, że sprawa wcale
nie jest tak błaha, jakby się z pozoru wydawało. Ty
z kolei nie miałeś pojęcia, w co się wpakowałam.
- Nie przesadzaj. Chciałaś po prostu ochronić naj-
bliższą rodzinę. Każdy człowiek głęboko przywiązany
do krewnych na pewno cię zrozumie. Jedynie ty uwa-
żasz swój uczynek za przestępstwo. -Andy utkwił spo-
jrzenie w drzwiach prowadzących na balkon. Obserwo-
wał padające z nieba śnieżynki. W księżycowym blasku
migotały niczym brylanty. - Dopiero wtedy, kiedy stąd
wyszedłem, doznałem olśnienia. Potrzebujesz przyja-
ciela, który cię przekona, że tamte wydarzenia to już
przeszłość, i skłoni, żebyś sobie wybaczyła popełnione
dawniej głupstwa i błędy. Jesteś tak zasadnicza i do
pewnego stopnia ograniczona, że sama nie potrafisz się
z tym uporać.
Maggie znów się na niego obraziła. Ze złości nie była
w stanie wykrztusić słowa. Po chwili wzięła się w garść.
- Gautier, przestań bagatelizować moje postępki.
Dla mnie są bardzo ważne.
- Ujmijmy to w ten sposób. Chwilami brak ci zdro-
wego rozsądku. Z drugiej strony jednak nie znam czło-
wieka, który zawsze kierowałby się jego nakazami.
Stworzyłem nawet pewną teorię...
- Czyżby?
- Owszem. - Andy w zadumie pokiwał głową. -
Istnieje poważna obawa, że za jakiś czas twoja skłon-
ność do łamania prawa i popełniania groźnych prze-
stępstw wreszcie się ujawni. Dlatego powinnaś wyjść za
policjanta, który będzie cię wyciągał z tarapatów. Nie
powiedziałem, że się do tego nadaję...
- Czemu nie? - wtrąciła pospiesznie. Andy odwrócił
głowę i popatrzył jej w oczy.
- Przegapiłem swoją szansę. Z czasem znajdziesz
mężczyznę, któremu warto zaufać. Tylko uważaj. Nie
bierz sobie byle kogo. Stawiaj poprzeczkę wysoko. Po-
winien cię szanować, podziwiać i wielbić.
Maggie nigdy nie płakała, ale teraz wielkie, gorące
łzy
spływały jej po policzkach. Otarła je wierzchem dłoni.
- Znasz... kogoś takiego?
- Trudno powiedzieć...
Maggie płakała, a ponury Gautier wyliczał zalety kan-
dydata na męża odpowiedniego dla Maggie. Portret wy-
dał się obojgu dziwnie znajomy, choć wyidealizowany.
Andy przerwał nagle, podszedł bliżej i podał Maggie
chusteczkę.
- Wytrzyj nos - mruknął.
- Każ się wypchać! Chcesz, żebym się skompro-
mitowała.
- Przecież myliśmy zęby nad jedną umywalką. To
zbliża ludzi. Wytrzyj nos!
Maggie nie dała się długo prosić.
- Dałeś mi tyle wskazówek, że trochę się w tym po-
gubiłam. Co jest najważniejsze dla kobiety szukającej
męża?
- Miłość - burknął ponuro Andy. - A ja cię kocham
nad życie, Maggie.
Rzuciła się w jego objęcia i zasypała gradem poca-
łunków. Wiedziała, że nie pozwoli mu odejść. W ramio-
nach zakochanego szeryfa czuła się bezpieczna.
- Ja też cię kocham - zapewniła radośnie. - Bałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl