[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spod serca połajanek i dobrotliwych pogróżek włączały się coraz częściej słowa łacińskie, jakieś
przewlekłe określenia, cudaczne zwroty i groznie niekiedy brzmiące nazwy leśnych szkodników.
Ja mu pokażę!... rozgadał się głośniej. Niech się dowie, co potrafią harcerze z
Leśnej Drużyny. Aha, jeszcze jeden rak, modrzewiowy... Oczywiście trafia się najczęściej w
młodych drzewostanach, na wilgotnych siedliskach. Przygotuję taką niespodziankę, że oczy wyj-
dą mu na wierzch! Nie chciał ze mną gadać, bo jestem dla niego smarkaczem. Pogada z
uczonym... Zwalczanie: obcinać porażone gałęzie... No, zadam ci, bracie, łupnia!...
Urwał nagle, bo w dali ukazał się Waldek, a za nim Stefan. Wracali po nowy ładunek.
--- Długo to trwało zauważył Karol spoglądając na zegarek. Natrafiliście na jakieś
przeszkody?
--- Zrozumiałe! głos Stefana był rozdrażniony, jak gdyby dotknęły go słowa Karola.
A wszystko przez Michała. Powierza bagaże obcym. I do tego dziewczynie! Wbrew wszelkim
przepisom!
--- Zaraza wielożywna Michał zarecytował donośniej. Ten grzyb powoduje zgorzel
siewek zarówno liściastych jak i iglastych...
--- Ona wam przeszkodziła? zdziwił się Karol. Oddała chyba ładunek i pojechała
dalej...
--- Gdyby tak było! Dogoniła nas jeszcze w drodze. Chcieliśmy złożyć rzeczy w
najbliższej zagrodzie i wrócić. A ona: nie! Rozbijajcie natychmiast obóz!
I zgodziliście się na to?
Zaraza wielożywna, zwalczanie zamruczał Michał. - To tak pilnujecie porządku?
A rozkazy, to co? Mowa trawa?... Aha, zwalczanie! Oczywiście: zdrowe opryskać cieczą
burgundzką albo bordoską...
Stefan zwiesił bezradnie głowę.
--- Nie wykonaliśmy rozkazu przyznał. Czy jednak tej biednej dziewczynie...
--- Przyznajmy się lepiej szczerze - wtrącił pogodnie Waldek. Wzięła nas do galopu
i zanim zdążyliśmy coś odpowiedzieć, komenderowała nami, aż się kurzyło. Zupełnie jak nasza
Rojkowa ze Starej Wsi... Siedzi tam teraz samotnie i pilnuje rzeczy.
--- Przyznaj także dodał Stefan sumiennie że wobec niej nie wypadało inaczej
postąpić po dzisiejszym zajściu. Naruszyliśmy przepisy, prawda, lecz to...
--- Siła wyższa! - podpowiedział usłużnie Michał i zaczął znowu mamrotać szybko.
Zaraza wielożywna: koniec. Teraz osutka sosnowa. Znam cię dobrze, kochana wiedzmo...
Zajął się odtąd wyłącznie własnymi sprawami, zaczęto bowiem załadowywać na nowo
rowery. Wkrótce Stefan i Waldek ruszyli w drogę. Karol przysunął do siebie plecak.
--- Pomóż mi zwrócił się do Michała chcę zabrać twoje bagaże.
--- To ci się chwali. Szczęśliwie wobec tego dowiozę swoją donicę. A to w tej chwili
rzecz najcenniejsza.
Objął tkliwym spojrzeniem dużą pakę, owiniętą szczelnie papierem i przypominającą z
wyglądu kwiat doniczkowy. Karol znał widocznie zawartość tego ładunku, nie zwrócił bowiem
na jego słowa żadnej uwagi. Sprawdził, czy wszystko trzyma się dobrze, potem nacisnął pedały i
ruszył. Wjechał wkrótce w las, skręcił na prawo i po kwadransie jazdy znalazł się w nowym obo-
zie. Waldek i Stefan już czekali na niego.
A gdzie Zosia? zapytał rozglądając się naokoło zdziwiony.
Waldek wzruszył ramionami.
Odpłynęła odparł. Gdy nas tylko dostrzegła. Nic z tego nie mogę zrozumieć.
Gdy była sama, okopała namioty, wypełniła powietrzem poduszki i materace i ułożyła je w
środku. Sprytna dziewczyna, zdążyła wszystko podpatrzeć... To jednak nie wyjaśnia, dlaczego
uciekła. Urazy chyba do nas nie czuje, gdyż ułatwiła nam pracę. A może z tobą nie chce się
widzieć? Albo czegoś się boi?...
Karol rozejrzał się, jak gdyby spodziewał się gdzieś ją zobaczyć. Niestety. Rudawka była
wprawdzie ładną, ale niewielką wsią, którą otaczał zewsząd, jak to słusznie' określił nadleśniczy,
gęsty, mieszany bór. W ciągu minuty można było przejechać przez nią od końca do końca. Zosia
musiała dawno zniknąć poza drzewami na przeciwległym krańcu osiedla.
Może nie chce się ze mną widzieć rzekł w zamyśleniu. A może ogarnął ją lęk...
A przed czym? Chyba przed przyszłością. I chyba dlatego potrzebna jest jej w tej chwili
samotność...
Popatrzył raz jeszcze na otaczający ich bór. Rzeczywiście koło Rudawki, nawet jak na te
okolice, był on niezwykle gęsty.
Niespokojna noc
Lenc, mimo rannych nieprzyjemności, wrócił do obozu bardzo zadowolony z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]