[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oddal moje usługi, żyłby dotychczas ten najszlachetniejszy z faraonów.
Otaczały go setki zdrajców; ale ani jeden dobry człowiek nie wskazał mu środków ocalenia!...
- I tobie naprawdę zdaje się, że mogłeś go uratować? - zapytał Menes. - O pycho niedouczonego
mędrca!... Wszystkie rozumy nie ocaliłyby sokoła zaplątanego między wrony, a ty, niby jaki bożek,
chciałeś odmienić los człowieka?...
- Alboż Ramzes musiał zginąć?...
- Z pewnością, że tak. Przede wszystkim był on faraonem wojennym, a dzisiejszy Egipt brzydzi się
wojownikami. Woli złotą branzoletę aniżeli miecz, choćby stalowy; woli dobrego śpiewaka lub
tanecznika aniżeli nieustraszonego żołnierza; woli zysk i mądrość niż wojnę.
Gdyby w miesiącu Mechir dojrzała oliwka albo fiołek zakwitnął w miesiącu Tot, jedno i drugie musiałoby
zginąć, jako płody spóznione lub przedwczesne. Ty zaś chcesz, ażeby w epoce Amenhotepów i
Herhorów utrzymał się faraon należący do epoki Hyksosów. Każda rzecz ma swój czas, w którym
dojrzewa, i taki -w którym marnieje. Ramzes XIII zdarzył się w epoce niewłaściwej, więc musiał
ustąpić.
- I myślisz, że nic by go nie uratowało? - spytał Pentuer.
- Nie widzę takiej potęgi. On nie tylko nie godził się ze swoją epoką i stanowiskiem, lecz jeszcze trafił
na czas upadku państwa i był jak młody liść na próchniejącym drzewie.
- Tak spokojnie mówisz o upadku państwa? - zdziwił się Pentuer.
- Widzę go od kilkudziesięciu lat, a już widzieli go i moi poprzednicy w tej świątyni... Można się było
przyzwyczaić!
- Macie podwójny wzrok?...
- Wcale nie - mówił Menes - ale mamy miarę. Z ruchów chorągiewki poznasz: jaki wiatr wieje, studnia
nilowa mówi: czy rzeka wzbiera, czy opada... A nas od wieków o niemocy państwa uczy ten oto
Sfinks...
I wskazał ręką w kierunku piramid.
- Nic nie wiem o tym... - szepnął Pentuer.
- Czytaj stare kroniki naszej świątyni, a przekonasz się, że - ile razy Egipt kwitnął, jego sfinks był cały i
wysoko wznosił się nad pustynię. Lecz gdy państwo chyliło się do upadku, sfinks pękał, kruszył się, a
piaski sięgały mu do nóg.
I dziś od paru wieków sfinks kruszy się. A im wyżej dokoła niego wznosi się piasek, im głębsze bruzdy
ukazują się na jego ciele, tym państwo pochyla się bardziej...
- I zginie?...
- Bynajmniej - odparł Menes. - Jak po nocy następuje dzień, a po niskich wodach przybór Nilu, tak po
okresach upadków przychodzą czasy rozkwitu życia. Odwieczna historia!... Z niektórych drzew opadają
liście w miesiącu Mechir, lecz po to tylko, aby na nowo wyrosnąć w miesiącu Pachono...
I zaprawdę Egipt jest tysiącletnim drzewem, a dynastie gałęz-mi. W/ naszych oczach wyrasta
dwudziesta pierwsza gałąz, więc z czego się tu smucić?... Z tego, że choć gałęzie upadają, sama roślina
żyje?...
Pentuer zamyślił się; ale jego oczy spoglądały przytomniej.
Jeszcze po paru dniach rzekł Menes do Pentuera:
- Ubywa nam żywności. Musimy pójść w stronę Nilu i zaopatrzyć się na jakiś czas.
Wzięli obaj wielkie kosze na plecy i od wczesnego ranka zaczęli obchodzić wsie nadbrzeżne. Zwykle
stawali pod chatami chłopów śpiewając nabożne pieśni, po czym Menes pukał do drzwi i mówił:
- Litościwe dusze, prawowierni Egipcjanie, ofiarujcie jałmużnę sługom bogini Mądrości!...
Dawano im (najczęściej baby) tu garstkę pszenicy, owdzie jęczmienia, tam placek albo suszoną rybkę.
Niekiedy jednak wypadały na nich złe psy albo dzieci pogan obrzucały ich kamieniami i błotem.
Szczególny był widok tych pokornych żebraków, z których jeden przez kilka lat wpływał na losy
państwa, a drugi znajomością najgłębszych tajemnic natury zmienił bieg historii.
W bogatszych wsiach przyjmowano ich lepiej, a w pewnym domu, gdzie odbywało się wesele, dano im
jeść, napojono piwem i pozwolono przenocować między gospodarskimi budynkami.
Ani ich ogolone twarze i głowy, ani wyleniała skóra pantercza nie imponowały mieszkańcom. Lud
Dolnego Egiptu, pomieszany z różnowiercami, nie odznaczał się nabożeństwem, a już zgolą lekceważył
kapłanów bogini Mądrości, o których nie dbało państwo.
Leżąc w szopie na pękach świeżej trzciny Menes i Pentuer przysłuchiwali się weselnej muzyce, pijackim
okrzykom, niekiedy kłótniom radujących się gości.
- Okropna rzecz - odezwał się Pentuer. - Zaledwie kilka miesięcy upłynęło od śmierci pana, który był
dobroczyńcą chłopów, a ci już zapomnieli o nim... Zaprawdę, niedługo trwa ludzka wdzięczność...
- Cóżeś chciał, ażeby ludzie do końca wieków obsypywali sobie głowy popiołem? - spytał Menes. - Gdy
krokodyl schwyta kobietę lub dziecko, czy myślisz, że zaraz przestają płynąć wody Nilu?... One toczą
się bez względu na trupy, a nawet bez względu na spadek lub przybór rzeki.
To samo z życiem ludu. Czy kończy się jedna dynastia, a zaczyna druga, czy państwem wstrząsają
bunty i wojna albo czy kwitnie pomyślność, masy ludu muszą jeść, pić, spać, żenić się i pracować, jak
drzewo rośnie bez względu na deszcz i posuchę. Pozwól więc im skakać, jeżeli mają zdrowe nogi, albo
płakać i śpiewać, gdy piersi ich przepełnia uczucie.
- Przyznaj jednak, że ich radość dziwnie wygląda obok tego, co sam mówiłeś o upadku państwa -
wtrącił Pentuer.
- Wcale nie dziwnie, gdyż właśnie oni są państwem, a ich życie życiem państwa. Ludzie zawsze smucą
się lub cieszą i nie ma takiej godziny, gdzie by ktoś nie śmiał się lub nie wzdychał. Cały zaś bieg historii
polega na tym, że - gdy więcej jest radości między ludzmi, mówimy: państwo kwitnie, a gdy częściej
płyną łzy, nazywamy to upadkiem.
Nie trzeba przywiązywać się do wyrazów, ale patrzeć na ludzi. W tej chacie jest radość; tutaj państwo
kwitnie, zatem nie masz prawa wzdychać, że upada. Wolno ci tylko starać się, aby coraz więcej i więcej
chat było zadowolonych.
Gdy mędrcy powrócili z żebraniny do świątyni, Menes wprowadził Pentuera na szczyt pylonu. Pokazał
mu wielką marmurową kulę, na której za pomocą złotych punktów sam oznaczył położenie kilkuset
gwiazd, i - kazał mu przez połowę nocy śledzić księżyc na niebie.
Pentuer chętnie podjął się pracy i dziś, pierwszy raz w życiu, sprawdził na własne oczy, że w ciągu kilku
godzin sklepienie niebieskie jakby obróciło się ku zachodowi, ale księżyc przesunął się między
gwiazdami ku wschodowi.
Te tak proste zjawiska Pentuer doskonale znał, lecz tylko ze słyszenia. Więc gdy pierwszy raz własnymi
oczyma zobaczył ruch nieba i cichą wędrówkę księżyca, doznał takiego wzruszenia, że upadł na twarz i
zapłakał.
Przed jego duszą odsłonił się nowy świat, którego piękność tym dokładniej oceniał, że już był wielkim
mędrcem.
Znowu upłynęło kilka dni, gdy zgłosił się do nich bogaty dzierżawca proponując, aby jako mędrcy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl