[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A czy nie psuje się topór, którym ścinamy drzewo?... - zapytał Herhor i wyszedł.
Książę zrozumiał, że wielki minister chce spokoju za wszelką cenę, pomimo że sam jest naczelnikiem
armii.
- Zobaczymy!... - szepnął do siebie.
Na parę dni przed wyjazdem Ramzes wezwany został do jego świątobliwości. Faraon siedział na fotelu
w marmurowej sali, w której nie było nikogo, a czterech wejść strzegły nubijskie warty.
Obok fotelu królewskiego stał taboret dla księcia i mały stolik założony dokumentami pisanymi na
papirusie. Na ścianach były kolorowane płaskorzezby przedstawiające zajęcia rolne, a w rogach sali
sztywne posągi Ozirisa, z melancholijnym uśmiechem na ustach. Kiedy książę na rozkaz ojca usiadł,
jego świątobliwość odezwał się:
- Masz tu, książę, twoje dokumenta, jako wódz i namiestnik. Cóż, podobno pierwsze dni władzy
zmęczyły cię?...
- W służbie waszej świątobliwości znajdę siły.
- Pochlebca!... - uśmiechnął się pan. - Pamiętaj, że nie chcę, ażebyś się zapracowywał... Baw się,
młodość potrzebuje rozrywki... Nie znaczy to jednak, ażebyś nie miał ważnych spraw do załatwienia.
- Jestem gotów.
- Po pierwsze... Po pierwsze, odkryję ci moje troski. Skarb nasz zle wygląda: dopływ podatków jest co
rok mniejszy, osobliwie z Dolnego Egiptu, a rozchody mnożą się...
Pan zamyślił się.
- Te kobiety... te kobiety, Ramzesie, pochłaniają bogactwa nie tylko śmiertelnych ludzi, ale i moje.
Mam ich kilkaset, a każda chce posiadać jak najwięcej pokojówek, modystek, fryzjerów, niewolników
do lektyki, niewolników do pokoju, konie, wioślarzy, nawet swoich ulubieńców i dzieci... Małe dzieci!...
Kiedy wróciłem z Tebów, jedna z tych pań, której nawet nie pamiętam, zabiegła mi drogę i prezentując
tęgiego trzyletniego chłopaka żądała, abym mu wyznaczył majątek, gdyż ma to być mój syn... Trzyletni
syn, czy uważasz, wasza dostojność?... Rzecz prosta, nie mogłem spierać się z kobietą, jeszcze w tak
delikatnej sprawie. Ale - człowiekowi szlachetnie urodzonemu łatwiej być uprzejmym aniżeli znalezć
pieniądze na każdą podobną fantazję...
Pokiwał głową, odpoczął i mówił dalej:
- Tymczasem moje dochody od początku panowania zmniejszyły się do połowy, szczególniej w Dolnym
Egipcie. Pytam się: co to znaczy?... Odpowiadają: lud zubożał, ubyło wielu mieszkańców, morze
zasypało pewną przestrzeń gruntów od północy, a pustynia od wschodu, było kilka lat nieurodzajnych,
słowem - awantura za awanturą, a w skarbie coraz płycej...
Proszę cię więc, ażebyś mi wyświetlił tą sprawę. Rozpatrz się, poznaj ludzi dobrze informowanych i
prawdomównych i utwórz z nich komisję śledczą. Gdy zaś zaczną składać raporty, nie ufaj zbytecznie
papyrusowi, ale to i owo sprawdz osobiście. Słyszę, że masz oko wodza, a jeżeli tak jest, jedno
spojrzenie nauczy cię, o ile są dokładnymi opowieści członków komisji. Ale nie śpiesz się ze zdaniem, a
nade wszystko - nie wygłaszaj go. Każdy ważny wniosek, jaki ci dziś przyjdzie do głowy - zapisz, a po
kilku dniach znowu przypatrz się tej samej sprawie i znowu zapisz. To nauczy cię ostrożności w sądach
i trafności w ogarnianiu przedmiotów.
- Stanie się, jak rozkazujesz, wasza świątobliwość - wtrącił książę.
- Druga misja, którą musisz załatwić, jest trudniejsza. Coś się tam dzieje w Asyrii, co mój rząd zaczyna
niepokoić.
Kapłani nasi opowiadają, że za Morzem Północnym jest piramidalna góra, zwykle okryta zielonością u
spodu, śniegiem u szczytu, która ma dziwne obyczaje. Po wielu latach spokoju nagle zaczyna dymić,
trząść się, huczyć, a potem wyrzuca z siebie tyle płynnego ognia, ile jest wody w Nilu. Ogień ten
kilkoma korytami rozlewa się po jej bokach i na ogromnej przestrzeni rujnuje pracę rolników.
Otóż Asyria, mój książę, jest taką górą. Przez całe wieki panuje w niej spokój i cisza, lecz nagle zrywa
się wewnętrzna burza, nie wiadomo skąd wylewają się wielkie armie i niszczą spokojnych sąsiadów.
Dziś około Niniwy i Babelu słychać wrzenie: góra dymi. Musisz więc dowiedzieć się: o ile ten dym
zwiastuje nawałnicę, i - obmyśleć środki zaradcze.
- Czy potrafię?... - cicho spytał książę.
- Trzeba nauczyć się patrzeć - mówił władca. - Jeżeli chcesz co dobrze poznać, nie poprzestawaj na
świadectwie własnych oczu, ale zapewnij sobie pomoc kilku par cudzych.
Nie ograniczaj się na sądach samych Egipcjan: bo każdy naród i człowiek ma wyłączny sposób widzenia
rzeczy i nie chwyta całej prawdy. Wysłuchaj zatem, co myślą o Asyryjczykach: Fenicjanie, %7łydzi,
Chetowie i Egipcjanie, i pilnie rozważ w sercu swym - co w ich sądach o Asyrii jest wspólnego.
Jeżeli wszyscy powiedzą ci, że od Asyrii idzie niebezpieczeństwo, poznasz, że ono idzie. Lecz jeżeli różni
mówić będą rozmaicie, także czuwaj, bo mądrość każe przewidywać raczej złe aniżeli dobre.
- Mówisz, wasza świątobliwość, jak bogowie! - szepnął Ramzes.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]