[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w fotele przy kominku w gabinecie Gabriela. Wypiły
niezliczoną ilość dzbanków herbaty i paplały jedna
przez drugą, jak im się to często zdarzało, kiedy były
jeszcze w szkole.
Christian i Grace przybyli ze Skynegal w wigilię Boże
go Narodzenia ze szczęśliwą nowiną o dziecku, którego
spodziewali się w lecie. Devonbrookowie, Catriona i Ro
bert przypłynęli z Rosmorigh z małym Jamesem i zabrali
ze sobą brata Roberta, Noaha, oraz jego żonę, Augustę,
z maleńką córeczką, Gussie, która po matce odziedziczy
ła czarne włosy i przenikliwe spojrzenie, a po ojcu ustę
pliwe usposobienie.
O świcie w Hogmanay pokryte wrzosem pagórki
przypudrował świeży śnieg, ale Eleanor nadal obstawa
ła przy tym, by pomimo chłodu ślub odbył się na zbo
czu pod zamkiem, skąd otwierał się piękny widok na za
tokę. Za chwilę Christian miał poprowadzić ją tam,
gdzie wśród stareńkich, stojących głazów zebrali się już
goście, ale usłyszała pukanie do drzwi, a otworzywszy je
zobaczyła ze zdumieniem stojącego za progiem starego
księcia.
- Dzień dobry, dziecko. Chciałem ci to dać.
W rękach trzymał pudełeczko owinięte w kolorowy
papier i obwiązane jedwabną wstążeczką.
- Powiadają, że nigdy nie jest za późno, by napra
wić wyrządzoną komuś krzywdę. Bardzo długo źle
traktowałem ciebie i twojego brata. Mam nadzieję, że
przyjmiesz ten drobiazg jako symboliczny wyraz mo
jego żalu i mojej nadziei, że twoja przyszłość będzie
szczęśliwa.
Eleanor otworzyła pudełeczko i zobaczyła wytworny
naszyjnik; długi łańcuch spleciony był misternie ze zło
tych nitek. Zwisał z niego okrągławy złoty wisior, pięk
nie rzeźbiony i pokryty kolorową emalią, z herbem
Westoverów.
- Tam jest taki malutki przycisk - podpowiedział ksią
żę, pokazując na bok wisiora.
Eleanor znalazła go i nacisnęła; wisior się otworzył; we
wnętrzu
zobaczyła
elegancki,
filigranowy
zegarek.
W chwilę później cichutko rozśpiewał się kurant, wy
dzwaniając melodyjkę z jednej z ulubionych przez nią
kompozycji Mozarta.
Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziała. Z uśmie
chem popatrzyła na księcia.
- Dziękuję. Jest taki śliczny. - Podała mu błyskotkę. -
Czy dziadek pomógłby mi go założyć?
- Należał do twego ojca - powiedział książę, zapina
jąc zatrzask na jej karku. Eleanor odwróciła się; w oczach
księcia nie wyczytała nic poza szczerością. - Tak, do twe
go ojca, Eleanor. Był wielkim wielbicielem muzyki
i wzruszyłby go do głębi twój talent do gry na flecie. Ka
załem zrobić ten naszyjnik, żebyś na zawsze miała po oj
cu pamiątkę, chociaż go nigdy nie znałaś. Był dobrym
człowiekiem.
- Jestem pewna, że był - szepnęła Eleanor, mrugając
oczami, by powstrzymać napływające łzy. Objęła księcia,
swojego dziadka, po raz pierwszy w życiu. - Będzie mi
zawsze drogi.
Słońce przebiło się przez rozproszone po niebie chmu
ry i zalało zebranych promiennym światłem, kiedy Ele
anor i Gabriel ślubowali sobie po raz drugi, tym razem
na zboczu pod prastarym zamkiem, wśród śniegu i mgieł,
i rodziny, i przyjaciół.
Po ślubie Eleanor spojrzała na zatokę i przysięgłaby,
że zobaczyła tę samą małą foczkę, która zwykle podąża
ła za nią i Juliana wzdłuż brzegu. Uśmiechnęła się.
Wieczorna zabawa w wielkiej sali przeciągnęła się aż
[ Pobierz całość w formacie PDF ]