[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziecka we mnie, jego ruchy, kopanie. Sądziłam, że mając człowieka w środku, nie będę w
stanie robić nic innego, jak siedzieć i zastanawiać się nad tą niemożliwością.
Wszystko okazuje się naturalne, w swoim rytmie. Pojawienie się Poli też będzie
czymś oczywistym... musi być.
31 XII
Coexistentia oppositiorum miłosnego wyznania:
- Kocham cię.
- A ja ci tego nie mówię.
2 I
Zwierciadło z Polski, list czytelniczki: W poprzednim numerze był wywiad z
Manuela Gretkowską, ona jest normalna, szuka szczęścia. Wydaje się być interesująca.
Redakcjo, dziękuję, sięgnę po jej książki, bo dotychczas podchodziłam do niej sceptycznie, że
skandalistka, postmodernistka i feministka .
Publiczne chwalenie się swoją głupotą. Sarmacka duma z ignorancji. Nie czytała
żadnej książki, ale ma opinię - z gazet. I to poczucie wyższości w stosunku do czegoś, czego
nie zna. Ja w czapeczce z gazety i nago, feministka, skandalistka, a naprzeciwko czytelnicze
sobowtóry tej pańci. Nie znającej się na pisaniu, za to wiedzącej, czym jest szczęście i
przyjemny wyraz twarzy. Aby wypchane gazetami.
Bonsai na parapecie. Stoi tu od roku. Dopiero teraz zauważyłam, do kogo jest
podobne: Tańczący Sziwa, wygięty w biodrach. Wieloręki, śniady bóg trzymający w palcach
liście drzewa.
Waga pokazuje sześćdziesiąt kilogramów! Sprawdzamy z Pietuszką, czy dobrze
ustawiona. Bezbłędnie. Gdzie to sześćdziesiąt kilo? Ręce patyki, tyłek szczupły, nogi w
normie. Trochę opuchlizny na twarzy, po dwa kilo na policzek? Jem skromnie , niewiele
więcej niż przed ciążą. Wody płodowe i Pola mogą ważyć z cztery kilo. Sześć ukrytych
kilogramów, drobiazg w porównaniu z miliardami ton czarnej materii ukrytej we
wszechświecie.
Czyja się bałam swojego brzucha? Przelewających się w nim odgłosów, dziwnych
ruchów pod skórą? Pierwszy raz z czułością dotykam miejsc, pod którymi Pola przesuwa
ciałko. Aaskoczę skórę, naciskam. Coś pod spodem rozpierzcha się niby rybki w akwarium.
3 I
Nareszcie żyję w luksusie: bez pośpiechu. Wyleguję się, czytając Wojnę i pokój -
przyjemność klasyki, smak kawy ze śmietanką (nie piję od lat).
Pietuszką zasiada do komputera. Zadaje sensowne pytanie:
- Dlaczego włącza się jednym przyciskiem (wreszcie wie, którym), a wyłącza po
skomplikowanych zamknięciach, gorzej od sejfu?
Złoszczę się na jego antytalent.
- Tak ma być, to skomplikowana maszyna - jednak po cichu przyznaję rację.
Nauczona pokornie pstrykać po klawiszach, stałam się informatyczną konformistką.
Siedzimy naprzeciwko siebie klapa w klapę otwartych klapotów. Komputery dyszą
zwierzęco z dziur wentylacyjnych. Może w środku wachlują się kablowymi ogonami.
Zajęliśmy najważniejszy i najwygodniejszy stół w kuchni. Przedłużamy go stolikiem z
salonu. Zakrywamy obrusem. Nie wstając od stołu, krzesełkiem na kółkach przesuwam się z
blatu pracowniczego do jadłodajnego.
- Brakuje na końcu małego stolika dla Poli. Byłoby na czym ją przewijać - Piotr myśli
już o ciągu stoliczno - rodzinnym.
- Kupimy jej dziecinny komputerek, żeby nam nie przeszkadzała?
Dzwoni szef Playboya . Nie mogę się zebrać do tekstu. Rozmawiamy o dzieciach.
Pociesza mnie, że nawet okrutne lwy na widok małych dostają instynktu opiekuńczego. Mam
aż tak złą opinię w kręgach soft - erotycznych?
4 I
Wyrzucam choinkę. Na wysypisku kręcą się dwa wilczury. Czego psy szukają wśród
zbutwiałych drzewek? Uciekają, zadzierając białe kuperki - przewidziało mi się, to były
sarny.
Wysypisko trochę cmentarne: jodełki z resztkami błyszczących ozdób. Czy wieńce na
prawdziwym cmentarzu nie mają wielkości i kształtu kół ratunkowych? Zielona nadzieja,
opleciona szarfą dla tych, co przetrwali. Stare choinki są żałosne, świątecznie ogryzione do
drewnianego szkieletu. Jakoś smutno. Cóż, każdy pieści swego diabła.
Odwiedziny Antosia - syna Pietuszki. Wysportowany nastolatek, sama świeżość.
Zazdroszczę mu, kiedy przeżywa rewolucję francuską. Jest w wirze wydarzeń, współczesny
tamtej nieprzewidywalnej epoce:
- Przerabiamy w szkole na historii... bardzo mi się podoba, królowi ciach i główka
spadła. Fajna rewolucja, załatwić króla.
- Potem obetną głowę Dantonowi i Robespierrowi - kraczę, gasząc entuzjazm.
- Ach, tak?
Antoś jest w wieku Romea. Powtarza szekspirowską klasykę. Rodzice jego Julii
zabrali jej miesięczny bilet metra (konia) i komórkę (papier i atrament). Młodzi cierpią, nie
mogąc się spotkać, wymienić tych paru SMS - ów.
5 I
Niech żyje USG! Gdyby nie prześwietlenie, podejrzewałabym blizniaki. Pola
skrobnęła naraz w dwóch odległych miejscach, akrobatka.
Dwudziesty szósty tydzień ciąży i ciśnienie przyzwoite. Miało się skopsać po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]