[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kryśka i Halenka na piecu obok babki. Zlepa baba, przez prawnuka nakarmiona mlekiem i
kartoflami, nacałowawszy się prawnuczek i naśmiawszy się z ich szczebiotu i swawoli, zabie-
rała się także do rozciągnięcia na piecu starych swych kości, kiedy Pietrusia myjąc miski i
łyżki odezwała się nagle:
 Aha! jaż wam nie opowiedziała jeszcze, co mnie się dziś przytrafiło...
Przez cały wieczór zajęta mężem, dziećmi i wieczerzą, zapomniała o wszystkim, co nie
było najbliższym i najmilszym jej otoczeniem. Zresztą do dzisiejszego swego wypadku małą
przywiązywała wagę i opowiadała o nim babce i mężowi ze śmiechem, zwyczajnie jak młoda
kobieta, która ma głowę nabitą swoim kochaniem i swymi pomyślnościami, tak że nic z tego,
co się jej zdarza, na złe sobie tłumaczyć nie umie. Kowal grubym swym i serdecznym śmie-
chem śmiał się także i z chłopów, którzy ogień na przyciąganie wiedzm rozniecają, i ze zda-
rzenia, które na ten ogień żonę jego przywiodło. Ale stara Aksena widocznie zmarkotniała.
Wprzódy już kłoniła się była ku swemu posłaniu; teraz siedziała wyprostowana, nieruchoma,
a kościste jej szczęki poruszać się zaczęły tak, jak gdyby coś z trudem przeżuwała. Był to u
niej znak niemylny zgryzoty lub troski. Kiedy Pietrusia opowiadać przestała, a wymyte miski
i łyżki umieszczała na przybitej do ściany desce, stara głosem objawiającym głębokie zamy-
ślenie ozwała się z pieca:
 To niedobrze, oj, to niedobrze, że ty, Pietrusia, pierwsza na ten ogień przyszła!...
 Głupstwo!  zaśmiał się kowal i ręką machnął, ale Pietrusia żywo ku babce twarz zwró-
ciła:
 Czemu?  zapytała.
Po chwilowym jeszcze namyśle baba mówić zaczęła:
 Bo najpierw wiadomo, że na taki ogień z a u s i u d y (zawsze) wiedzma przychodzi. To
już wiadomo, to już tak musi być, tak już Pan Bóg najwyższy siłę nieczystą ludzkim oczom
objawia. To czemuż ty, Pietrusia, d z i s i a k a (dziś) na ten ogień przyszła?
Ręce młodej kobiety opadły nagle i splotły się na spódnicy. Oczami, które otworzyły się
szeroko, na babkę patrzała.
 Czy ja wiem, czemu?  wymówiła z cicha i usta jej zdumienie czy przerażenie rozwarło.
 Ot!  lekceważąco ozwał się kowal  szła, to i przyszła. Szkoda gęby na to marnować!
Ale Aksena nie zważała na sceptyczne odezwania się Michałka, a Pietrusia nawet ich nie
słyszała. Z otwartymi wciąż usty, rozszerzonymi oczami patrzała na babkę, która dalej mó-
wiła:
 A druga rzecz jest, że teraz już złe ludzie spokojności tobie nie dadzą. Teraz to już pew-
no za wiedzmę cię ogłoszą i...
Szczękami gwałtownie poruszać zaczęła i po chwili dopiero dokończyła:
 I niech ciebie już Pan Bóg od wszelkiego nieszczęścia broni.
Tu ręką, jakby z żółtej kości wyrzezbioną, uczyniła w powietrzu kilka znaków krzyża; śle-
pe jej oczy może od wyprężonego wzniesienia powiek rażącą białością odbijały śród żółtej
twarzy. Pietrusia tam, gdzie stała, osunęła się i na ziemi usiadła z rękami wciąż splecionymi i
otwartymi usty. Michałek mniej niż wprzódy lekceważącym głosem burknął:
 Już to i ja od wszelakiego nieszczęścia bronić jej będę... ale jakie tam z tego może być
nieszczęście? Nie daj, Boże, nieszczęścia!
Widać było, że jakkolwiek do rzeczy podobnych daleko mniejszą niż inni wagę przywią-
zywał, jednak gadanie ślepej baby sprawiało i na nim wrażenie niejakie. Ona zaś po chwilo-
wym milczeniu znowu mówić zaczęła:
44
 Dawno już ja, oj, dawno na tym świecie żyję, wiele świata schodziłam, wiele ludzi sły-
szałam i takich słyszałam, co żywymi oczami patrzali jeszcze na stare czasy, takie stare czasy,
że o nich już teraz i pamięć pomiędzy ludzmi przepadła. Ot, kiedy ja z maleńką Pietruśką na
ręku w cudzy świat poszła, to zaszła raz do jednej wioski, w której żył jeden taki stareńki
człowiek, że mu już na twarzy zielony mech wyrósł, a ludzie mówili, że jemu może i więcej
jak sto lat było. Za młodu on sołdatem podobno był i we dworach służył, i dużo świata scho-
dził, to jak zacznie, bywało, gadać a rozpowiadać, wszyscy gębę otwierają i słuchają; wszy- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl