[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- O nie, za nic! Uśmiechnął się.
- Co jest, Ruby? Za stara na rower? Czy w marnej formie?
Niech go diabli! Wiedział, że nie mogłaby zignorować wyzwania. Chwyciła kierownicę i obróciła
rower w drugą stronę.
- Nie jezdziłam na rowerze, odkąd... - Tu potknęła się o wspomnienia. - Bardzo dawno.
Twarz Deana spoważniała. On też sobie przypomniał ów dzień, gdy zaprosiła go na przejażdżkę...
i złamała mu serce.
Ruby spoglądała na niego jeszcze przez chwilę, usiłując czytać w jego myślach. Były
nieprzeniknione.
- Dobra - powiedziała wreszcie. - Prowadz!
Wskoczył na rower i śmignął naprzód. Chciała na niego patrzeć, może nawet jechać obok, lecz się
bała, że zaryje twarzą w żwirowy podjazd i skończy jako bohaterka dokumentu medycznego na
kanale Discovery.
Na końcu podjazdu Dean skręcił i ruszył pod górę.
Ruby starała się nadążyć. Zanim dotarli na szczyt wzniesienia, pory jej skóry zmieniły się w istne
gejzery. Pot zalewał oczy. Sądząc po tym, co widziała, równie dobrze mogłaby pedałować pod
wodą.
Na dodatek było gorąco.
Bardzo, ale to bardzo gorąco.
Chętnie by się poskarżyła - bo jedyne, czego naprawdę pragnęła, to się poskarżyć - lecz w płucach
113
brakowało jej powietrza, żeby wymówić słowo  stój , a co dopiero  ty dupku !
Akurat gdy poczuła, że serce gubi rytm, skręcili za róg.
Wzgórze Levingera.
Teraz dosłownie pofrunęli, pędzili ramię w ramię po długiej dwupasmowej drodze. Obok
przemykały złociste pastwiska i jabłonie.
Dean odchylił się do tyłu, rozłożył ręce...
I Ruby pożeglowała w przeszłość. Znów mieli po czternaście lat - tamtego lata, kiedy się uczyli
jezdzić bez trzymanki, gdy każde obtarcie na kolanie było godłem odwagi... gdy z rozkrzyżowanymi
ramionami mknęli z tego samego wzgórza, razem, a w radiu, przywiązanym do kierownicy,
Starship śpiewał na cały głos:  Nic nas teraz nie powstrzyma .
Wzgórze skończyło się długim, równym esowatym wirażem, stamtąd droga wiodła do parku
stanowego nad jeziorem Trout.
Ruby powinna była zgadnąć, że właśnie tam jadą.
- To nie fair, Dino - powiedziała, nie wiedząc nawet, czy on ją słyszy. Usłyszał.
- Co to się mówi o miłości i wojnie?
- A z czym tu mamy do czynienia?
- To zależy od ciebie. Chodz, ścigamy się do parku. - Nie czekając na odpowiedz, odjechał długą,
krętą ulicą obsadzoną drzewami.
Nawet tego skwarnego letniego dnia panował tutaj półmrok. Na bruku kładły się postrzępione
krechy cienia. Wiało chłodem.
Ruby dogoniła Deana, potem wyprzedziła. Z tyłu doleciał do jej uszu cichy śmiech. Wiedziała, że
oboje myślą o tamtej dziewczynce sprzed lat - tej, która nie znosiła przegrywać, choćby w
szczeniackim wyścigu  kto pierwszy do parku .
Droga, zakręciwszy wokół ogromnej daglezji, wyłoniła się na słońce. Ruby zeskoczyła z roweru i
oparła go o drewniany stojak. Nie trzeba było zakładać kłódki.
Rower Deana ze stukiem wylądował w stojaku. A Ruby już szła nad jezioro. Zapomniała, jak tu
pięknie. Szafirową taflę w kształcie serca otaczały bujne zielone drzewa i granitowe skały. Wstęga
wody opadała kaskadą z  wargi olbrzyma - płaskiego występu na szczycie urwiska - burzyła
spokojną powierzchnię jeziora.
Wszędzie były dzieci, tutejsze i turystów: bawiły się na trawie, piszczały, pływały wzdłuż brzegu.
Dean stanął obok niej.
- Masz ochotę podejść wyżej?
Parsknęła śmiechem.
- Zdążyłam już dorosnąć. Szlak nad wodospadem jest dla kozic i dla smarkaczy, którzy za wszelką
cenę chcą wypalić skręta albo się pobzykać.
- Ja mogę. - W jego słowach zabrzmiało wyzwanie. Westchnęła.
- Prowadz!
Ramię w ramię wędrowali w milczeniu na zachodnią stronę jeziora, lawirując wśród
wycieczkowiczów, psów chwytających krążki frisbee, rozwrzeszczanych dzieci. Na skraju lasu
zostawili tę gromadę za sobą. Stopniowo zamierały ludzkie głosy. Coraz wyrazniejszy za to był
szum i plusk spadającej wody.
Ruby znowu oblewała się potem.
Szlak był wąski i kamienisty. Wił się pod górę między drzewami, krzewami borówek i przez
jeżynowe zarośla (które podrapały jej nogi i ręce, serdeczne dzięki!).
Wreszcie dotarli na wierzchołek. Do  wargi olbrzyma .
Była to płyta szarego granitu, wielka jak basen pływacki i płaska jak moneta. Porastał ją gruby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl