[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się. - Jest jeszcze nietknięte ciasto orzechowe, może pokroicie je zamiast
tortu?
- Czemu nie - mruknął Matt, wziął talerz z ciastem i postawił go
dosłownie pod samym nosem Jo. Wręczył jej także nóż. Potem objął jej
dłoń swoją i wspólnie zaczęli kroić ciasto na kawałki.
Jo przeszył silny dreszcz. Nagle już nie tylko sam gorset utrudniał jej
oddychanie. Drugą dłoń Matta poczuła na ramieniu i miała wrażenie, że
rozpłynie się pod tym dotykiem. Po co on urządza taki teatr? Nikt
przecież nawet nie zasugerował, żeby pokroili ciasto, po diabła się tak
wyrywa? Czyżby aż tak bardzo przejął się swoją
rolą? A może ona traktowała to za lekko, może bardziej powinna się
wczuć w to wszystko? Dzielnie uniosła głowę i choć sprawiało jej to
niemal fizyczny ból, z uśmiechem przystąpiła do uroczystego dzielenia
ciasta.
Potem siedziała zamyślona, skubiąc swój kawałek weselnego tortu i
popijając go szampanem, którego smaku nawet nie czuła. Ze
zadziwieniem przyglądała się swemu mężowi, który, jakby nigdy nic,
plotkował z babcią i jej znajomymi. To niepojęte, żaden dokument nie
został podpisany, a więc i małżeństwo nie było prawomocne, a jednak
czuła się mężatką. Już podejrzewała, że kiedy ich drogi się rozejdą,
będzie przeżywała to niczym rozwód. Nic nie potrafiła poradzić na swoją,
być może, nadmierną wrażliwość. Matt znosił to zamieszanie o wiele
lepiej niż ona, cały czas, jedząc i pijąc, gawędził z przyjaciółmi Esther.
Doskonale się bawił, jakby w ogóle nie dotyczył go ten cały wybieg,
jakby pozorowane śluby stanowiły dla niego chleb powszedni. Widocznie
nigdy nie znaczyła dla niego zbyt wiele, i z pewnością nigdy nie spędzał
nocy na wpatrywaniu się w jej twarz rozświetloną blaskiem księżyca. Nie
raz snuła fantazje na temat ich ślubu, choć nigdy o tym nie wspominała.
To jasne, na to było jeszcze o wiele za wcześnie, ale nie mogła się
powstrzymać od mrzonek o ich wspólnej przyszłości. Zaplanowała
wszystko, w najdrobniejszych szczegółach, zarówno to, jak będą ubrani,
jak i przebieg całej ceremonii. Również kogo zaproszą na wesele, do-
słownie wszystko. W sumie zdawała sobie sprawę, że to bardzo
dziecinne, lecz nie umiała się powstrzymać.
Zrobiło się pózno. Trio brydżowe wraz z panem Carl-
sonem pożegnało się wylewnie, a wkrótce potem także i Esther,
cmoknąwszy ich uprzednio na dobranoc, udała się do swojego pokoju.
Wychodząc, puściła jeszcze do Jo oczko. Ona jednak udała, że tego nie
widzi.
Zostali sami. Wciąż siedzieli naprzeciwko siebie, przy nakrytym stole.
- A więc już po wszystkim - westchnął Matt, przeczesując dłonią włosy.
- Po wszystkim? To dopiero początek... - odparła Jo - jestem tego pewna.
Wziął do ręki kieliszek z resztką szampana i zaczął wykonywać nim
powolne, koliste ruchy.
- To dziwne... - zamyślił się na chwilę. - Czuję się tak, jakbyśmy
faktycznie wzięli ślub.
- No właśnie, coś w tym jest, dobrze, że nie tylko ja mam takie wrażenie.
- Zrobiło się jej jakoś lżej na sercu. A może poczuł się złapany w pułapkę
i przyparty do muru? Jeśli tak, to w pełni na to zasłużył, pomyślała, bo w
końcu on ją do tego wszystkiego namówił i zapewniał, że to nic
nadzwyczajnego, najlepsze wyjście z zasadzki, którą zastawiła na nich
babcia. W tej chwili nie potrafiła zdefiniować swoich uczuć do tego
mężczyzny. Wiedziała jedno, że zatraciła się w swej bezgranicznej trosce
o babcię i tak naprawdę nie ma pojęcia, co właściwie do niego czuje.
Wciąż odnosiła wrażenie, że nie jest mu nawet przykro za to, co jej zrobił,
a o przeprosinach w ogóle nie było jak na razie mowy.
- Poradzisz sobie jakoś? - zapytał nagle.
Prawie ją rozśmieszyła ta jego nagła troska o nią i udawane
zainteresowanie.
- A dlaczego nie miałabym sobie poradzić? - odpowiedziała pytaniem na
pytanie. - Dałam sobie radę, kiedy mnie skreśliłeś ze swego życia i z listy
swoich pracowników, dlaczego teraz miałoby być inaczej? Skoro wtedy
jakoś to zniosłam, mimo że tego samego dnia straciłam pracę i dostałam
kosza od mężczyzny, w którym byłam ślepo zakochana, to przeżyję i tę
głupią farsę. - Spojrzała na niego z wyrzutem. Miał bardzo zmęczone
oczy, a jednak odniosła wrażenie, że podejmie kolejne wyzwanie. - Nie -
wykonała gwałtowny ruch ręką - nie tłumacz mi raz jeszcze, dlaczego tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl