[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Sofia szła tuż obok.
- Nie jesteś jednak taka sprytna, wiesz? Nikolaos nigdy ci
nie daruje, że ukryłaś przed nim znajomość z Eleni. To
jest dla niego jak zdrada. - Zaśmiała się nerwowo. - Teraz
mam przynajmniej pewność, że skoro to nie ja będę
kobietą Nika, nie będziesz nią również ty.
Emily miała już dosyć tej przepełnionej jadem kobiety.
Przyspieszyła kroku, a Sofia, o dziwo, zatrzymała się.
Najwyrazniej znudziło jej się nękanie mnie, pomyślała z
ulgą dziewczyna.
Kiedy wróciła do hotelu w Pafos, odkryła, że hotel
Konstantin stracił wiele ze swego uroku. Już nic jej nie
cieszyło. Owszem, pracowała ciężko i z zapałem, nawet
większym niż przedtem, ale była to praca mechaniczna.
Robiła wszystko, byle tylko nie myśleć o Nikolaosie i
Eleni. Po pracy padała zmęczona na łóżko, nie mając
nawet siły się przebrać.
Myślała, że po śmierci matki i Dimitra poznała, co to
znaczy cierpienie - myliła się. Nieustająca wizja Nika w
jej ramionach uprzytamniała jej tylko, co straciła i czego
z pewnością już nigdy nie odzyska.
Zastanawiała się nad powrotem do Anglii. Jednakże
zrozumiała, że to Cypr stał się jej domem i że nie chcia-
łaby mieszkać w żadnym innym kraju. Tu, na Cyprze,
zaledwie po kilku miesiącach znalazła dom, rodzinę. Tu
poznała wszystkie miejsca związane z kultem Afrodyty,
jej ulubionej bogini. Jakże miałaby stąd wyjechać?
Pod koniec tygodnia zdecydowała, że musi coś zrobić, bo
inaczej oszaleje. Postanowiła działać. Ponieważ była
pewna, że szczęściu trzeba pomóc, obmyśliła pewien
plan. Szanse powodzenia były prawie żadne, ale
zdecydowała, że warto spróbować. Zabrała się więc
starannie do opracowywania wszystkich szczegółów tego
planu.
Emily, pomimo wielkiego upału, drżała. Zebrała w sobie
całą odwagę i poszukała kartki z numerem telefonu do
Eleni. Kiedy znalazła świstek, drżącymi rękoma
wystukała numer. Czekając na połączenie, powtarzała
sobie w myślach, co ma powiedzieć. Jednak gdy
usłyszała głos Eleni w słuchawce, na chwilę zaniemó-
wiła.
- Halo?
- Tu Emily Peterson, czy pamięta mnie pani? - spytała w
końcu.
- Och tak, oczywiście - powiedziała Cypryjka z radością
w głosie.  Czy udało się pani porozmawiać z
Nikolaosem? Czy zgodził się ze mną spotkać?
- Sądzę, że mogę panią z nim umówić - powiedziała
Emily, starannie dobierając słowa.
- Kiedy go zobaczę? - zapytała Eleni. - Czy w tym
tygodniu? Mogę, tu zostać tylko do piątku...
- Umówię was na dzisiaj - powiedziała dziewczyna,
wstrzymując oddech. - Czy to pani odpowiada?
- Ależ oczywiście! - ucieszyła się matka Nikolaosa. - O
której powinnam przyjść?
- O trzeciej. Będę na panią czekać przed gabinetem.
- Zwietnie. Proszę mi tylko powiedzieć, czy Nik się cieszy
z tego spotkania?
- Nie wiem - odparła Emily.
- No, cóż, zatem do zobaczenia. I jeszcze raz pani
dziękuję...
Emily odłożyła słuchawkę i odetchnęła głęboko. Połowa
drogi za mną, powiedziała sobie w myślach. Wystukała
kolejny numer i wsłuchała się w sygnał telefonu.
- Słucham? - odezwał się zniecierpliwiony męski głos.
- Tu Emily... Chciałam z tobą omówić kilka spraw... czy
mogę przyjść o trzeciej?
Milczenie.
Emily zamknęła oczy, modląc się, by Nik mógł się z nią
spotkać o trzeciej. Od tego zależało powodzenie całego
planu.
- No dobrze. Ale będę miał niewiele czasu - uprzedził ją.
- Mam ważne spotkanie o czwartej i nie mogę się na nie
spóznić.
- Dziękuję - powiedziała. - Obiecuję, że nie zajmę ci
dużo czasu.
- No, to do zobaczenia - pożegnał się.
Pózniej tego samego ranka obserwowała, jak Nikolaos
wyjeżdża ze swojego biura. Wślizgnęła się do jego
gabinetu i podeszła do szafki, w której trzymał klucze.
Schowała je do kieszeni, szybko zamknęła szafkę i z bi-
jącym sercem uciekła z biura.
Teraz musiała poczekać do trzeciej. Godziny wlokły się
niemiłosiernie. Emily miała wrażenie, że wpadła w jakąś
pętlę czasową, a wskazówki zegara stoją w miejscu. W
końcu jednak nadeszła pora, by ponownie iść do biura i
czekać na Eleni.
Kiedy stała przy windzie, nadal miała wątpliwości, czy
jej szatański plan się uda. Wolała jednak zaryzykować,
niż potem zastanawiać się, czy mogła coś zrobić, by
zmienić bieg wydarzeń.
Gdy matka Nikolaosa weszła do biura, Emily odetchnęła
z ulgą.
Była pewna, że Eleni jest zdenerwowana, więc nie
chciała jej jeszcze bardziej niepokoić. Udała, że wszystko
jest w należytym porządku.
- Chodzmy - powiedziała. - Zaprowadzę panią do
gabinetu.
- Okropnie się denerwuję - przyznała się kobieta.
- Wiem. Ale wszystko się dobrze ułoży. Jestem tego
pewna - pocieszyła ją Emily.
Po chwili matka Nika weszła do jego gabinetu, a Emily
szybko zamknęła za nią drzwi. Przekręciła klucz w
zaniku i czekała.
Bębnienie w drzwi upewniło ją, że Nikolaos zorientował
się w sytuacji.
- Emily, natychmiast otwórz te drzwi! Skąd masz mój
klucz?!
- Wzięłam sobie z twojej szafki - odparła krótko. - Nie
otworzę, dopóki nie porozmawiasz z matką. Macie na to
godzinę, bo dopiero wtedy was wypuszczę.
- Jak stąd wyjdę, to...
- Pamiętaj, masz godzinę - przypomniała mu Emily i
odsunęła się od drzwi.
- Wyszła prędko z biura w obawie, że jeśli zostanie,
ustąpi żądaniom Nikolaosa.
Ledwie mogła uwierzyć, że zdobyła się na coś takiego.
Nie miała absolutnie żadnego prawa do takiego postępku,
ale chciała pogodzić Eleni z synem, i to pragnienie było
silniejsze niż obawa o konsekwencje.
A co będzie, jeśli się pomyliłam? Może wyjdą z tego
pokoju jeszcze bardziej pokłóceni? zastanawiała się.
Zagryzła wargę i spojrzała na zegarek. Minęło już pół
godziny.
Ciekawe, czy w ogóle ze sobą rozmawiają?
Krążyła po swoim pokoju niczym lew po wybiegu.
Wypiła dwie kawy, po czym zdecydowała, że większa
ilość kofeiny mogłaby jej zaszkodzić przy i tak już pod-
niesionym ciśnieniu. Przysiadła z gazetą i zaczęła auto-
matycznie przerzucać kartki. Kiedy ponownie spojrzała
na wskazówki zegarka, dochodziła czwarta.
Wstała niespiesznie i ruszyła do biura. Tu zatrzymała się
na chwilę pod drzwiami, ale nie usłyszała niczego
niepokojącego. Mimo tego, pełna obaw, przekręciła
klucz w zamku.
- Powinienem skręcić ten twój ciekawski kark! -
wybuchnął Nik, wybiegając z gabinetu.
Za nim wyszła Eleni z dziwnym uśmiechem na twarzy.
- Wiem - przyznała Emily. - Nie powinnam się mieszać
w nie swoje sprawy...
- Z pewnością nie powinnaś! - Jego oczy były jednak
wesołe. - Przecież dobrze wiedziałaś, że nie lubię
wścibskich osób.
- Rzeczywiście - wyszeptała.
- A mimo wszystko podjęłaś się tak ryzykownego
zadania...
- Nic na to nie mogę poradzić. Kiedy widzę, że ktoś
potrzebuje pomocy, pomagam. Nawet jeśli jest to bardzo
ryzykowne.
Eleni taktownie wycofała się z biura.
- I nawet jeśli ci się powie, żebyś tego nie robiła?
- Nawet wtedy. Rozmawiałeś z mamą, prawda? Nie
nakrzyczałeś na nią?
- Chyba żartujesz?! Czy masz mnie za takiego potwora?
- No, nie... Tylko... jesteś tak uparty...
Nikolaos uśmiechnął się szeroko.
Może i jestem uparty, ale mam łagodne serce... Każdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl