[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W³aSnie w ubieg³ym tygodniu. Pospiesznie skinê³a g³ow¹, a w jej
oczach wci¹¿ widaæ by³o przera¿enie. Powinien by³ dziS opró¿niæ biurko.
Musia³ straciæ rozum. Sally powiedzia³a, ¿e strzeli³ dwa razy w korytarzu.
Sally?
Sekretarka senatora. W³aSnie przechodzi³a przez hol. Gdyby by³a
w biurze... Z trudem prze³knê³a Slinê i ponownie spojrza³a na budynek.
Ju¿ dwa razy strzela³ przez okno, odk¹d tu jestem. Jak pani s¹dzi, czy
senatorowi nic siê nie stanie?
179
Jestem pewna, ¿e wszystko bêdzie dobrze.
W tej samej chwili dobieg³ odg³os wystrza³u.
O Bo¿e! Recepcjonistka chwyci³a Liv za ramiê. Czy on ich
zabi³? Pewnie ich zabi³!
Nie, nie! Liv czu³a, jak ogarnia j¹ strach. On znowu strzeli³
przez okno. Wszystko bêdzie dobrze. Musia³a sprawdziæ podane przez
kobietê informacje o bandycie, zanim puSci je na antenê. Na tym polega-
³a jej praca. Nie mog³a mySleæ, co dzieje siê z tymi ludxmi wewn¹trz
domu. Nie teraz. Czy sekretarka senatora jest jeszcze tutaj?
Zabra³a j¹ policja. GdzieS tam musi byæ.
W porz¹dku, dziêkujê. Liv znowu zaczê³a przeciskaæ siê przez
t³um. Spostrzeg³szy Dutcha, skierowa³a siê w jego stronê. JeSli ktoS móg³
jej podaæ szczegó³y, to t¹ osob¹ z pewnoSci¹ by³ on.
Minê³o ju¿ prawie pó³ godziny, a nie dwadzieScia minut, jak obieca³a
Liv. Ale za to przeka¿e bezpoSredni¹, obfituj¹c¹ w szczegó³y relacjê, z po-
licj¹ i t³umem w tle. W budynku po przeciwnej stronie ulicy by³o spokoj-
nie, podejrzanie spokojnie. Wola³a ju¿ strzelaninê. Strach, nagle pomy-
Sla³a, jest zawsze cisz¹.
Kiedy on, do diab³a, na coS siê zdecyduje? mrukn¹³ id¹cy obok
niej Bob. Napiêcie udzieli³o siê wszystkim: policji, gapiom i prasie. Wszy-
scy czekali na kolejny ruch. Zbli¿a siê ten najwa¿niejszy doda³.
T.C. w ca³ej okaza³oSci.
Za chwilê wrócê szybko powiedzia³a Liv. Upewnij siê, czy tech-
nik jest gotowy w ka¿dej chwili po³¹czyæ nas ze stacj¹. Spad³a na Thor-
pe a jak go³¹b, który po d³ugim locie odnalaz³ wreszcie drogê do go³êbni-
ka. Thorpe!
Liv! musn¹³ ustami jej policzek. By³em pewien, ¿e ciê tu znajdê.
CoS nowego? zapyta³a. Tym razem nie chodzi³o jedynie o repor-
ta¿. Obydwoje znali tego cz³owieka.
Nawi¹zali ³¹cznoSæ z Morrowem. Wyatt nie jest ranny; podobnie jak
nikt z zak³adników. Jak dotychczas. Nie wydaje siê, aby Morrow dzia³a³
racjonalnie. W jednej chwili ¿¹da pó³ miliona gotówk¹ i samolotu, a zaraz
potem z³ota i samochodu pancernego. Za ka¿dym razem mówi co innego.
Jak, do diab³a, dosta³ siê tam z broni¹ zapyta³a.
Thorpe rozeSmia³ siê nerwowo. Przez ca³y czas nie spuszcza³ oczu ze
znajduj¹cego siê na wprost nich budynku.
To nie problem dla kogoS, kogo stra¿nicy codziennie widuj¹, jak
wchodzi do Srodka. Przypuszczam, i¿ musia³ j¹ mieæ w kieszeni mary-
180
narki, albo ju¿ od dawna trzyma³ w swoim biurku. Poruszy³ siê niespo-
kojnie. Czu³bym siê znacznie lepiej, gdyby to by³ profesjonalista. W ta-
kim stanie, w jakim siê obecnie znajduje, ³atwo mo¿e pope³niæ b³¹d, któ-
ry mo¿e zbyt drogo kosztowaæ zarówno jego, jak i zak³adników. Liv
us³ysza³a, jak klnie pod nosem, co mu siê rzadko zdarza³o. Chce mieæ
wszystkie media do dyspozycji.
Chyba nie s¹dzisz, ¿e robi to wszystko, aby zapewniæ sobie pu-
blicznoSæ? Ta mySl j¹ przerazi³a.
Thorpe pokrêci³ przecz¹co g³ow¹.
Kontaktowa³em siê z nim kilkakrotnie, kiedy uzgadnia³em wywia-
dy. Wyci¹gn¹³ papierosa. To ¿a³osny, ma³y cz³owieczek. Dosyæ inte-
ligentny, ale niezbyt zrównowa¿ony.
Podobno wpl¹ta³ siê w jakieS podejrzane sprawy.
Tak mówi¹. Thorpe zaci¹gn¹³ siê papierosem i wypuSci³ chmurê
dymu. Za spokojnie wymamrota³. Cholera, za spokojnie!
Napiêcie by³o ogromne i w miarê up³ywu czasu wci¹¿ ros³o. Jak d³u-
go, zastanawia³a siê Liv, ten ¿a³osny, ma³y cz³owieczek, którego tak w³a-
Snie opisa³ Thorpe, wytrzyma tê niesamowit¹ presjê? Zdecydowa³ siê na
krok, od którego nie by³o odwrotu. Jak daleko jest gotów siê posun¹æ?
Czeka³a wraz z innymi na odpowiedx.
Thorpe! Liv rozpozna³a agenta Secret Service i nachmurzy³a siê,
kiedy ten, ignoruj¹c j¹, zwróci³ siê tylko do Thorpe a. Daniels ciê po-
trzebuje.
Okej! Thorpe zgniót³ papierosa pod butem. Ona pójdzie rów-
nie¿ doda³, wskazuj¹c palcem na Liv. JesteSmy z tej samej dru¿yny.
Liv uSmiechnê³a siê lekko. To by³a dosyæ zaskakuj¹ca zmiana. Bez
s³owa ruszy³a za nimi.
Samochód policyjny sta³ w dosyæ du¿ej odleg³oSci od strefy przezna-
czonej dla prasy. Liv rzuci³a okiem na wyposa¿enie i mê¿czyzn w koszu-
lach z krótkimi rêkawami, obs³uguj¹cych skomplikowan¹ aparaturê. Czego
oni mogli chcieæ od Thorpe a? zastanawia³a siê. To z pewnoSci¹ nie
mia³o nic wspólnego z pras¹.
Szef akcji Daniels wzi¹³ do rêki okulary. Mia³ wyraxnie zmêczon¹
twarz.
T.C., Morrow chce rozmawiaæ z tob¹ bezpoSrednio. Zgadzasz siê?
Tak.
Magnetofon przez ca³y czas bêdzie nagrywa³. Uwa¿aj na to, co
powiesz. JeSli bêdzie stawia³ jakieS ¿¹dania, niczego nie przyrzekaj, nie
181
prowadx ¿adnych pertraktacji. Mówi³ szybko, nie zmieniaj¹c tonu, ale
Liv potrafi³a czytaæ miêdzy wierszami. Nie by³ zadowolony z rozwoju
wydarzeñ. Nie jesteS w stanie zapewniæ mu niczego. Jest dostatecznie
inteligentny, aby to zrozumieæ. JeSli czegokolwiek za¿¹da, odpowiesz po
prostu, ¿e porozumiesz siê i dasz mu odpowiedx póxniej. Zrozumia³eS?
Zrozumia³em.
Policjant, zerkn¹wszy na Liv, zauwa¿y³ odznakê prasow¹.
Ona jest ze mn¹ uspokoi³ go Thorpe.
Nic z tego, o czym tu mówimy, nie mo¿e pójSæ w eter, dopóki nie
wyra¿ê na to zgody. Jego oczy patrzy³y twardo, prawie wrogo. Nie
mamy zamiaru robiæ mu bezp³atnej reklamy.
Rozumiem spokojnie powiedzia³a Liv, obserwuj¹c, jak Thorpe
bierze do rêki s³uchawkê.
Po³¹czmy siê z nim zwróci³ siê Daniels do jednego ze swoich
ludzi. Pozwól mu mówiæ tak d³ugo, jak tylko to mo¿liwe, Thorpe. JeSli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]