[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chociaż ona i Dimitrij podjedli sobie.
 Inge! Nie możemy jej tak oskarżać  zawołała Senda.
 Wiesz, że są demonstracje i zamieszki, i prawdopodobnie Polenka nie mogła
tu dotrzeć.
 Ach tak? A Dimitrij? Wziął twojego konia i powóz. Sprawdzałam w stajni,
nie ma ich tam. Mógł ją tutaj przywiezć.
 Może zostali ranni.
 Może są zwykłymi złodziejami.
 Jutro  powiedziała Senda, zmęczona  będzie znacznie lepiej.
 Jutro, obawiam się  mruknęła Inge pesymistycznie  będzie znacznie gorzej.
Niestety, to Inge miała rację.
Nazajutrz jeszcze większe tłumy wypełniły ulice. Splądrowano już wszystkie
piekarnie i sklepy z żywnością. Wszechobecni Kozacy, którzy pojawiali się
wszędzie przy pierwszych oznakach niepokoju, znów patrolowali ulice, tym razem
bez batów. Nie uszło to uwagi demonstrantów, gdyż były one dotychczas
tradycyjną metodą kontrolowania tłumu. Kozacy bez batów, radośnie powitani
przez masy, zapewniali, że nie będą również używać pistoletów.
Ale nawet brak broni niewiele mógł pomóc w zaspokojeniu głodu.
No i co teraz?  niepotrzebnie narzekała Inge.  Minęło południe i nie pojawiła
się ani Polenka, ani Dimitrij. Wprawdzie nie tęsknię za nimi, zwłaszcza za tym
chytrusem Dimitrijem, ale nie możemy już dłużej na nich czekać, bo umrzemy z
głodu.
Obie z Sendą sprawdzały puste kredensy, półki w kuchni i spiżarni.
 Miśnieńska porcelana i srebro są bardzo eleganckie, ale nie możemy ich zjeść.
Musimy zdobyć jakieś jedzenie. My obie możemy się obyć byle czym, ale martwię
się o Tamarę. Ona rośnie i trzeba ją dobrze odżywiać.
 Wiem, wiem  rzuciła Senda, będąca już u kresu wytrzymałości, w stanie
narastającego przygnębienia i złości. Odwróciła się na pięcie i wyszła do
przedpokoju, żeby ubrać się w swoje grube futro z soboli i odpowiedni kapelusz.
 A ty dokąd się wybierasz, wystrojona jak królowa Saby?
 spytała Inge, stojąc z rękami na biodrach.
Senda patrzyła na Inge zza sobolowego kołnierza, nic nie rozumiejąc.
 Wiesz, że jest zimno na dworze. Poza tym, zawsze się tak ubieram 
powiedziała zdumiona.  Wychodzę kupić coś do zjedzenia.
 O nie, nie w tym stroju  powiedziała ponuro Inge.
 Popatrz, co się dzieje na ulicach, teraz najlepiej wtopić się w tłum. Byłoby
znacznie bezpieczniej, gdybyś ubrała się w coś starego i byle jakiego. Tym ludziom
nie zaimponujesz okazywaniem swego bogactwa. Gotowi są zerwać z ciebie to
futro. Senda pokiwała głową. Oczywiście, Inge miała rację. Sama powinna była o
tym pomyśleć. Bez słowa zdjęła futro i kapelusz i zaczęła buszować po szafach,
szukając czegoś zwyczajnego i nie rzucającego się w oczy. Westchnęła,
przesuwając jeden wieszak za drugim. Nie miała pojęcia, że w jej garderobie było
tyle ekstrawaganckich ubrań. Dopiero teraz, starając się znalezć coś, w czym nie
zwracałaby na siebie uwagi, zdała sobie sprawę z tego, jak piękną miała garderobę.
W końcu wybrała swoją najstarszą karakułową narzutkę i czarną, wełnianą chustę
Inge. Spojrzała na siebie w lustrze i zrobiła minę:
 Wyglądam jak stara babuszka.
 Lepiej być żywą starą babuszka niż martwą księżniczką  zauważyła
grzecznie Inge.
Senda wyszła w końcu po zakupy, a wróciła dopiero po trzech godzinach. Była
wykończona, bolały ją nogi, ale biorąc pod uwagę okoliczności, odniosła duży
sukces. To nie miało znaczenia, powiedziała sobie, że musiała zapłacić dziesięć
razy więcej niż normalnie: udało się jej kupić kilka przywiędłych rzep, zwiotczałą
fasolkę szparagową, chudego kurczaka, sześć jajek starannie opakowanych w
gazety, kawałek kruszącego się, pleśniejącego sera i pudełko ryżu. Jednak w
związku z tym, że większość sklepów spożywczych była w ogóle zamknięta,
zapowiadała się uczta bogów.
 Jeśli jest to zapowiedz tego, co ma nadejść  powiedziała Inge przez
zaciśnięte zęby, gdy wykładały cenne towary  to niech nas Bóg ma w swej opiece.
Potrzebowały boskiej opieki. Następnego dnia, w piątek, 9 marca, machina
Piotrogród stanęła. Prawie wszyscy robotnicy, mężczyzni i kobiety strajkowali.
Stanęły pociągi, trolejbusy nie wyjechały z zajezdni. W zasięgu wzroku nie było
żadnej dorożki; nie ukazała się żadna gazeta. Potężne tłumy, tym razem z
czerwonymi flagami, które miały się stać znanym widokiem, maszerowały ulicami
skandując:  Precz z Niemką! Precz z wojną! Oba te okrzyki niosły się echem z
zatłoczonych ulic przez cały dzień.
W końcu wszyscy zaczęli odczuwać powagę sytuacji. Nawet najbardziej
uprzywilejowani, na szczytach drabiny społecznej, nie mogli już ignorować
grożącego niebezpieczeństwa. Rzadko kto wychodził wieczorem z domu: Georges
Enesco dał recital skrzypcowy przed publicznością liczącą mniej niż pięćdziesiąt
osób. Restauracje były puste.
Senda, która miała się pojawić we wznowieniu wciąż popularnej  Damy
Kameliowej w Theatre Francais, zdecydowała nie wychodzić z domu. Jak się
pózniej okazało, zrobiła tak cała obsada i publiczność.
W całym Piotrogrodzie sytuacja żywnościowa stawała się coraz bardziej
krytyczna. Jeśli mimo kłopotów z transportem żywność w ogóle dotarła do sklepu,
był on obrabowany, nim pierwszy klient zdołał cokolwiek kupić. Car, znajdujący
się o pięćset mil stąd i nieświadom rozmiaru problemu trapiącego stolicę, z całą
naiwnością przesyłał telegrafem zawoalowane rozkazy, z których wynikało jasno,
że oddziały wojska miały strzelać, by oczyścić ulice.
Jakimś cudem rozlew krwi był minimalny, dzięki brakowi dyscypliny wśród
oddziałów. Dobrze wyszkoleni weterani zginęli walcząc z Niemcami lub siedzieli
w okopach daleko na froncie. Koszary w Piotrogrodzie pełne były
niedoświadczonych rekrutów, z których sporo pochodziło z robotniczych dzielnic
miasta. Z powodu braku oficerów i broni, wielu nie było szkolonych w ogóle.
Jednak w sobotę, 10 marca, około pięćdziesięciu osób zostało zabitych lub
rannych na Newskim Prospekcie, gdy żołnierze strzelali do tłumów. Tego dnia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl