[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nadzwyczajnym posiedzeniu w bawialni Lucjusza Popidiusza. Niewolnicy wnieśli dla
nich fotele oraz mały stół, urzędnicy siedzieli wokół niego, przeważnie w milczeniu,
ze skrzyżowanymi na piersi rękoma. Ampliatus, ze względu na to, iż nie był
magistratem, spoczywał na stojącej w kącie sofie i obserwował ich, jedząc figę. Przez
otwarte drzwi widział pływalnię, niedziałającą fontannę, a także kota, który bawił się
małym ptaszkiem w rogu wyłożonego płytkami ogrodu. Intrygował go rytuał
powolnego zadawania śmierci. Egipcjanie uważali kota za święte zwierzę, ze
wszystkich stworzeń najbardziej zbliżone inteligencją do człowieka. I w całej Naturze
tylko koty i ludzie z tego, co wiedział czerpią oczywistą przyjemność
z okrucieństwa. Czy to oznacza, że okrucieństwo i inteligencja są ze sobą
w nieunikniony sposób połączone? Ciekawe...
Zjadł kolejną figę. Popidiusz skrzywił się, słysząc jego mlaskanie.
Można powiedzieć, że nic nie mąci twojego spokoju, Ampliatusie stwierdził,
a w jego głosie zabrzmiała lekka irytacja.
Jestem absolutnie spokojny. I wy powinniście się odprężyć.
Aatwo ci powiedzieć. To nie twoje nazwisko widnieje na rozlepionych w całym
mieście pięćdziesięciu afiszach, zapewniających mieszkańców, że woda znów
popłynie koło południa.
Publiczna odpowiedzialność... oto cena wybieralnego urzędu, mój drogi
Popidiuszu. Ampliatus pstryknął mokrymi od soku palcami i niewolnik podał mu
małą srebrną miseczkę. Milioner zanurzył w niej dłoń i wytarł ją o jego tunikę.
Powinniście pokładać więcej wiary w rzymskiej inżynierii, dostojni panowie.
Wszystko będzie dobrze.
Minęły już cztery godziny, odkąd w Pompei nastał kolejny skwarny, bezchmurny
dzień i jej mieszkańcy odkryli, że w mieście nie ma wody. Ich reakcja zgodna była
z oczekiwaniami Ampliatusa. Fontanny wyschły nazajutrz po tym, jak miasto złożyło
ofiarę Wulkanowi, i nawet ci najmniej przesądni dostrzegali w tym oznakę boskiego
gniewu. Wczesnym rankiem na ulicach zaczęły gromadzić się nerwowe grupki.
Podpisane przez L. Popidiusza Sekundusa afisze, które wywieszono na forum oraz
przy większych fontannach, oznajmiały, że prowadzone są prace naprawcze i woda
popłynie ponownie o godzinie siódmej. Nie pokrzepiło to jednak na duchu tych,
którzy pamiętali straszliwe trzęsienie ziemi sprzed siedemnastu lat wówczas
również zabrakło wody i przez cały ranek w mieście utrzymywało się napięcie.
Część sklepów pozostała zamknięta. Kilka osób załadowało swój dobytek na wozy
i wyjechało, ogłaszając wszem wobec, że Wulkan zniszczy Pompeję po raz drugi.
A teraz rozeszły się wieści, że quattuorviri radzą w domu Popidiusza. Na ulicy zebrał
się tłum. Co jakiś czas w wykwintnej bawialni słychać było jego pomruk, podobny do
tego, jaki wydają dzikie bestie w klatkach w podziemiach amfiteatru, zanim wypuści
się je, żeby walczyły z gladiatorami. Britiusz zadrżał.
Mówiłem wam, że nie powinniśmy w ogóle pomagać temu inżynierowi
mruknął.
To prawda zgodził się Kuspiusz. Mówiłem tak od samego początku.
Zobaczcie, do czego nas to doprowadziło.
Jak wiele rzeczy można wyczytać z ludzkiej twarzy, pomyślał Ampliatus. Do
jakiego stopnia folguje sobie w jedzeniu i piciu, jaki wykonuje rodzaj pracy, jak
bardzo jest dumny, tchórzliwy czy silny. Choćby Popidiusz: przystojny i słaby;
Kuspiusz, podobnie jak jego ojciec, odważny, brutalny i głupi; Britiusz, bezwolny
i nieznający umiaru. Holkoniusz cierpki jak ocet i sprytny zbyt wiele było sardeli
i sosu gamm w jego diecie.
Bzdura parsknął Ampliatus. Zastanówcie się, gdybyśmy mu nie pomogli,
pojechałby po prostu do Noli, a my i tak stracilibyśmy dostawy wody, tyle że dzień
pózniej. I jak by to wyglądało, gdyby dowiedziano się o tym w Rzymie? Poza tym,
wiemy dzięki temu, gdzie się znajduje. Mamy go w garści.
Inni nie zwrócili na to uwagi, lecz stary Holkoniusz od razu się odwrócił.
Dlaczego to takie ważne, żebyśmy wiedzieli, gdzie on jest?
Ampliatus przez moment nie wiedział, co odpowiedzieć. W końcu pokrył
zmieszanie śmiechem.
Daj spokój, Holkoniuszu! Zawsze dobrze jest wiedzieć jak najwięcej,
nieprawdaż? W tym celu warto było dać mu kilku niewolników, parę desek i trochę
niegaszonego wapna. Czyż nie jest łatwiej kontrolować kogoś, kto jest twoim
dłużnikiem?
Wyjąłeś mi to z ust odparł oschle Holkoniusz, zerkając na siedzącego po
drugiej stronie stołu Popidiusza.
Ten nie był aż tak głupi, żeby nie zrozumieć kryjącej się w tych słowach
zniewagi.
Co to ma znaczyć? zapytał, odsuwając krzesło i oblewając się szkarłatnym
rumieńcem.
Posłuchajcie! przerwał im Ampliatus. Chciał zakończyć tę rozmowę, zanim
ktoś powie o jedno słowo za dużo. Chcę was poinformować o przepowiedni, którą
zamówiłem latem, kiedy zaczęły się wstrząsy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]