[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drzwi. Chciała jak najszybciej zostać sama, żeby przejrzeć i uporządkować rzeczy
matki. - Zadzwonię do ciebie pózniej.
Dopiero kiedy zaczęła opróżniać szafkę, w której matka przechowywała
rachunki i książeczkę czekową, znalazła stare pudełko po butach, przewiązane
żółtą przędzą. Przypominało pudło, w którym kiedyś matka chowała pieniądze na
lekcje baletu - pieniądze ukradzione przez Verna.
Otworzyła je, ciekawa, co matka mogła w nim przechowywać. Znalazła tysiąc
dolarów gotówką, stare wycinki prasowe na temat pewnego biznesmena z New
Jersey, niejakiego Warrena Farrella, i opatrzone autografem czarno-białe zdjęcie
aktorki telewizyjnej Stephanie Farrell, która, według nekrologu Farrella, była jego
córką.
Pod zdjęciem leżał list zaadresowany do Lucy.
Na widok znajomego charakteru pisma na nowo poczuła ból w sercu.
Rozdarła kopertę, a kiedy zaczęła czytać, miała już suche oczy.
195
RS
Moja ukochana córko!
Kiedy dowiedziałam się, że będę musiała przejść skomplikowaną operację,
zrozumiałam, że nadszedł czas, aby powiedzieć ci to, o czym dawno powinnam
z tobą porozmawiać. Jeśli operacja się uda, zamierzam wyznać ci to osobiście.
Jeśli się nie uda, proszę, wybacz mi, że przez tyle lat byłam tchórzem.
Okłamałam cię w sprawie twoich narodzin. Lucy. Kapitan James Gilmour
nie był twoim ojcem. Tak naprawdę nigdy nie istniał. Wymyśliłam go, żeby ci
oszczędzić wstydu dorastania jako nieślubne dziecko. Twoim prawdziwym
ojcem był zmarły Warren Farrell, zamożny przedsiębiorca budowlany z New
Jersey, którego bardzo kochałam, lecz bez wzajemności. Gdyby uznał cię za
swoją córkę, powiedziałabym ci prawdę o wiele wcześniej. Jednak nie chciał
mieć nic wspólnego z żadną z nas, dlatego stworzyłam ojca, z którego mogłaś
być dumna.
Pieniądze, stanowiące moje główne oszczędności, są przeznaczone dla
ciebie. Jeśli coś mi się przytrafi, chcę, żebyś wykorzystała je na wyjazd do
Kalifornii i spotkanie z twoją przyrodnią siostrą. Niewiele o niej wiem oprócz
tego, że jest aktorką, mieszka w Beverly Hills i ma córeczkę. Skontaktowałam
się z nią trzy tygodnie temu i powiedziałam, że muszę z nią omówić pewną
pilną sprawę, ale nie podałam szczegółów. W odpowiedzi dostałam tylko
fotografię, którą tu widzisz. Przypuszczam, że w ogóle nie przeczytała mojego
listu, a jeśli nawet przeczytała, nie potraktowała go poważnie.
Z tego, co czytałam o Stephanie Farrell, to dobra osoba. Jestem pewna, że
wysłucha twojej historii. A kiedy cię zobaczy i zauważy niezwykłe
podobieństwo między tobą i Warrenem, wiem, że uwierzy, iż jesteś jej siostrą.
Załączam też wycinki z gazet na temat Warrena, pamiętnik, który pisałam,
kiedy się poznaliśmy, i wiadomości o przedsięwzięciu, nad którym wówczas
pracował. Zdaję sobie sprawę, że żaden z tych przedmiotów nie mógłby
stanowić dostatecznego dowodu w żadnym sądzie, ale coś mi każe wierzyć, że
do procesu nie dojdzie. To wszystko, kochanie. Przykro mi, że ten list sprawi ci
ból, i mam nadzieję, że zdołasz mi wybaczyć. Pragnęłam tylko chronić cię.
Kocham cię,
mama
Lucy siedziała bez ruchu bardzo długo, chłonąc każde słowo listu, usiłując go
zrozumieć. Podobnie jak wielu mieszkańcom New Jersey nazwisko Farrella,
symbolizujące bogactwo i władzę, nie było jej obce. Jednak myśl, iż to on był jej
ojcem i że Stephanie Farrell jest jej siostrą, wydawała się zbyt nierzeczywista.
Ale wstrząs wywołany odkryciem był niczym w porównaniu z bólem, który
poczuła na wieść, że James Gilmour, ojciec, którego pamięć czciła przez wszystkie
te lata, nie istniał.
196
RS
Był jej bohaterem, modliła się za niego co wieczór, dzieliła swoimi marzeniami,
rozczarowaniami i lękami.
A teraz jednym pociągnięciem pióra został zredukowany do fikcyjnej postaci,
stworzonej w akcie wstydu i desperacji.
Pukanie do drzwi wyrwało ją z rozmyślań. Pośpiesznie wepchnęła list do
kieszeni, otarła oczy i poszła otworzyć.
Na klatce schodowej stała właścicielka domu, pani Shreevers. Była chuda jak
szczapa, nigdy się nie uśmiechała i zawsze nosiła się na szaro - bez względu na
porę roku. Przypominała Lucy surowe guwernantki z gotyckich powieści.
- Przykro mi, że nie mogłam wziąć udziału w pogrzebie pani matki.  Głos
pani Shreevers był niski i monotonny, jakby przećwiczyła te słowa sto razy i
zdążyła się nimi znudzić. - Ale naprawdę chciałam przyjść i złożyć kondolencje. -
Omiotła mały pokój szybkim, uważnym spojrzeniem. Ten zwyczaj zawsze
wywoływał irytację Jane.
- Dziękuję, pani Shreevers.
- Pani matka była poczciwą kobietą. Mnie i innym lokatorom będzie jej
brakowało. - Jej spojrzenie zatrzymało się na poluzowanej płycie. Zciągnęła usta z
dezaprobatą. - Co pozwala mi wyłuszczyć drugi cel mojej wizyty.
- Jeśli martwi się pani o czynsz, to nie ma powodu - szybko odezwała się
Lucy. - Mam dobrą pracę.
- Wiem o tym. Ale będzie pani miała również wydatki pogrzebowe. Pani matka
nie zostawiła pani dużo pieniędzy, prawda?
To nie brzmiało jak pytanie. Chociaż pani Shreevers rzadko się pokazywała z
wyjątkiem dni, w które pobierała czynsz, dbała o to, by wiedzieć wszystko o
swoich lokatorach.
- Nie, ale umówiłam się z zakładem pogrzebowym, że zapłacę im w ratach.
Obiecuję, że wszystko zostanie załatwione, pani Shreevers.
Właścicielka potrząsnęła głową.
- Obietnice nie wystarczą, Lucy. Nie mam nic przeciwko temu, żebyś była
moją lokatorką. Znam cię i mam do ciebie zaufanie. Ale będziesz musiała
podpisać nową umowę najmu. I oczywiście wpłacisz większą kaucję.
- Dlaczego kaucja ma być większa?
- Ponieważ muszę podnieść ci czynsz, moja droga. Powinnam to zrobić już
dawno temu, a nie zrobiłam, bo żal mi było matki, która tak ciężko harowała.
Głos Lucy przybrał sarkastyczny ton.
- Myślałam, że robiła to pani dlatego, że mama remontowała mieszkanie na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl