[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Są śliczne! Zwietna robota, Beatrice!
- Naprawdę tak pani myśli, pani doktor? Miałam trochę kłopotu z
poddaniem się reżimowi, ale było warto. - Beatrice uśmiechnęła się blado.
- Oczywiście, że tak - przyznała Caroline i poklepała pacjentkę po ręce.
Pózniej rozmawiała o Beatrice z Pierre'em.
- Jak myślisz, czy ona nie powróci do poprzedniego stylu życia? Teraz,
kiedy ma dzieci? - spytała, siedząc przy stole w przytulnej restauracji blisko
rynku w Montreuil.
Pierre przez chwilę wyglądał na zatroskanego, ale w końcu jego twarz
wygładziła się i powiedział:
- Myślę, że Beatrice jest osobą, która musiała przedłużyć sobie młodość,
zanim się ustatkowała. Teraz, kiedy ma zrównoważonego męża, nie widzę
powodu, dla którego nie miałaby stać się doskonałą matką.
- To interesujące, przedłużyć sobie młodość - rzekła z namysłem Caroline,
biorąc od kelnera kartę dań. - Sądzę, że jest wiele takich osób. - Spojrzała na
kelnera stojÄ…cego za krzesÅ‚em. - PoproszÄ™ krewetki Ì na drugie baraninÄ™.
Słuchała, jak Pierre zamawia łososia i perliczkę. Kiedy kelner oddalił się,
nachylił się i wziął ją za rękę.
- Masz kogoś na myśli, mówiąc o przedłużaniu młodości? - zapytał cicho.
- Na złodzieju czapka gore - westchnęła, patrząc, jak palce Pierre'a splatają
siÄ™ z jej palcami.
- No wiesz! - Zcisnął jej rękę i roześmiał się wesoło. - Nikt mi nie może
zarzucić, że jestem nastolatkiem.
- Chyba żeby wziąć pod uwagę fakt, że prowadzisz życie wolne od
odpowiedzialności, która przystoi mężczyznie w twoim wieku - zauważyła
nieśmiało.
- Przecież ja prowadzę klinikę! A ty co? Wybrałaś jeżdżenie po świecie,
żyjąc jak nastolatka!
- Może obydwoje cierpimy na to samo. Ale ludzie się zmieniają i...
Przerwała, kiedy kelner przyniósł krewetki. Gdy odsunęła się by mógł
postawić talerz na stole, zobaczyła nagle parę, którą prowadzono do stolika
przy ścianie. Pierre również ich zauważył.
- Czy to Monique? - spytała Caroline, gdy kelner się oddalił.
Pierre skinął głową.
- Zastanawiam się, z kim ona przyszła.
- To chyba jej chłopak.
Pierre kroił łososia z precyzją godną chirurga.
- Ona nie ma chłopaka. A ten facet musi być od niej kilka lat młodszy.
- Skąd wiesz, że nie ma chłopaka? - spytała niewinnie Caroline, smakując
krewetkÄ™ przyprawionÄ… lekko czosnkiem.
- Ona unika związków, które mogą ograniczyć jej styl życia. Nie, Monique
interesuje się wyłącznie sobą. Jest niezdolna do tego, żeby dzielić swoje
życie z kimkolwiek.
- A więc świetnie do siebie pasowaliście - powiedziała szybko, czując, że
znów podejmuje ryzykowny temat.
- Co przez to rozumiesz? - spytał, odkładając widelec j płucząc palce w
miseczce z wodÄ… z cytrynÄ….
- Obydwoje lubicie być niezależni.
- Trafił swój na swego. - Popatrzył na nią uważnie.
- Doszłam do wniosku, że niezależność bez miłości nie ma sensu. A
miłość wymaga zobowiązań.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
Brała właśnie głęboki oddech, gdy usłyszała sygnał telefonu
komórkowego. Miała dziś dyżur, więc nie wyłączyła go.
- Nie martw się, pojadę z tobą do kliniki, jeśli to coś nagłego - powiedział
Pierre.
- Davidzie, przepraszam, co mówisz? Nic nie słyszę,.. - Spojrzała na
Pierre'a, wyjaśniając: - To mój szef z Hongkongu.
- JakiÅ› problem?
Trzaski na linii umilkły i usłyszała nagle głos Davida, który informował ją,
że przesyła jej obiecane referencje.
- Nie mogę teraz rozmawiać. Zadzwonię do ciebie pózniej - powiedziała
szybko.
- Jadę do Singapuru na konferencję i nie będzie mnie przez dwa tygodnie,
więc...
- Nie ma pośpiechu. Zadzwonię, kiedy wrócisz. Do widzenia, Davidzie.
Pierre patrzył na nią badawczo.
- Dlaczego nie mogłaś teraz rozmawiać? Czy jest coś, czego nie chcesz mi
powiedzieć?
Nagle cały wysiłek ukrywania się wydał jej się bezsensowny. Musi spalić
za sobą mosty i ponieść tego konsekwencje. Najwyrazniej wszystkie drogi
prowadzące do jej wspólnego życia z Pierre'em zbiegają się i albo ona i on
zaczną iść tą samą drogą, albo będą musieli się rozstać.
Popatrzyła na Monique, która rozmawiała radośnie ze swoim młodym
przyjacielem. Giselle wyznała jej, że jej zdaniem Monique byłaby
zachwycona, mogąc dostać trochę gotówki ze sprzedaży swoich udziałów.
- Powiem ci, gdy wrócimy do pałacu, Pierre.
- Ale...
- Nie chcę, żebyś zaczął krzyczeć w restauracji.
- Aż tak zle?
- Nie można tego wykluczyć - odparła, wiedząc, że trzyma w zanadrzu
bombę mogącą doprowadzić do eksplozji.
ROZDZIAA JEDENASTY
- Czy mogłabyś mi to wreszcie wyjaśnić? - spytał.
Usadowiła się wygodnie w drugim końcu kanapy, twierdząc, że nie chce
siadać zbyt blisko niego, aby móc skończyć swoje wyjaśnienia.
Pierre nalał sobie następny kieliszek wina, opróżniwszy pierwszy w kilka
sekund, i uśmiechnął się do niej.
- Denerwuję się - powiedział.
- Obydwoje jesteśmy zdenerwowani. To, co ci powiem, może stać się
końcem naszego związku - oznajmiła, biorąc głęboki oddech, - Spaliłam za
sobÄ… mosty i nie wracam do Hongkongu. Wiem, jak bardzo cenisz
niezależność. Ja myślałam tak samo do czasu, gdy przyjechałam tutaj...
Przysunął się i chwycił ją w ramiona.
- Czy chcesz powiedzieć, że się zmieniłaś? - spytał drżącym z emocji
głosem.
- Tak, ale wiem, co ty czujesz, jeśli chodzi o...
- Nie, ty nie wiesz, co ja czuję. Odkąd wróciłaś, chciałem poprosić cię,
żebyś została, ale byłem pewien, że się nie zgodzisz. Mówiłaś mi tylko o
tym, jak matka i babka nauczyły cię walczyć o niezależność. I myślałem, że
po tylu latach jeżdżenia po świecie, pobycie w egzotycznych miejscach, nie
będziesz chciała żyć uwiązana do...
- Uwiązana do tego pałacu! - zawołała i roześmiała się serdecznie. -
Byłabym w siódmym niebie, mogąc spędzić w tym pałacu resztę życia. Ale
nie martw się. Nie zaproponuję ci wykupienia udziałów, bo wiem, że
odrzucisz moją ofertę, ale co jest złego w przyjęciu propozycji twojego ojca?
Widziałeś dziś Monique i jej chłopaka. Giselle mówiła mi, że Monique
potrzebuje pieniędzy, żeby utrzymać poziom życia, do jakiego ten facet jest
przyzwyczajony, więc dlaczego...?
- To poniżej mojej godności, żeby prosić ojca o...
- To twój spadek, Pierre! - zawołała i spojrzała na jego twarz; była
ożywiona, ale nieprzenikniona.
- Wiem. Byłem bardzo rozżalony, kiedy ojciec nie zgodził się, żebym
wziął pieniądze, kiedy potrzebowałem ich po raz pierwszy, ale...
- On nie przypuszczał, że osiągniesz taki sukces w Clinique. Poza tym
miałeś ożenić się z Monique, a on nie aprobował tego związku.
- To prawda. Akceptuje za to dziewczynę, z którą się chcę ożenić teraz.
Jeśli ona jest naprawdę przekonana, że chce tu pozostać.
Przytuliła się do niego mocniej.
- Kim jest ta mityczna dziewczyna, o której mówisz? Wydaje się wzorem
doskonałości...
- Jest to uparta, okropna, ale i cudowna kobieta, którą znam całe życie i
która nigdy nie przestaje mnie zadziwiać. Caroline, kochanie, powiedz, czy
wyjdziesz za mnie za mąż?
Kilka godzin pózniej nie mogła sobie przypomnieć, co właściwie
powiedziała. Na pewno zaczęła coś nieskładnie mamrotać, a potem
zapomniała o bożym świecie, bo Pierre gorąco ją pocałował, a w końcu
zaprowadził do sypialni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]