[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszelkie pojęcie niepojęte, i że nigdy jeszcze nie słyszałem prawdy, która w prawdzie zawiera
tyle niepra-wdy, co twoja!
- Jak to? - zapytał stary zdziwiony. - Mówisz to mnie, ktbry jestem tak obeznany w geografii! I
mówisz to w sposób; ktbry jest tak bardzo daleki od uprzejmości, należnej oficerom
panującegQ!
- To, co wygłosiłeś o Frankistanie, mówiłeś nie jako oficer, ale jako geograf, a kiedy geograf jest w
błędzie, mój szacunek dla prawdy nie pozwala mi przyznać mu racji jedynie z uprzejmości.
Zresztą, ty sam byłeś o wiele bardziej nieuprzejmy ode mnie.
- Ja? Czym i wobec kogo?
- Wobec mego emira Kara Ben Nemzi effendi. Przyjrzyj mu się dobrze! Czy wygląda na takiego,
którego naród dywany i pantofle dostarcza do waszych haremów? Powiadam ci, mieszkańcy
Frankista-nu nie darują pantofli nawet swoim żonom, a tym mniej obcym kobietom! I jeżeli
sądzisz, że posyłają wam dywany, to mylisz się znowu, gdyż wcale nie mają dywanów. A
największy twój błąd tkwi w daninie, o której wspomniałeś. Lud Frankistanu składa się z
bohate-rów, z samych niepokonanych bohaterów, którzy nie boją się piekła, ani diabła. Gdyby
turecki sułtan odważył się wojować z nimi, byliby go po prostu załadowali do swojej
największej armaty i wystrzelili z powrotem do Stambułu. Istnieje u nich nienaruszalne prawo
surowo zabraniające płacić daninę cudzoziemskim władcom. Odwrotnie, to cudzoziemscy
władcy płacą podatki ich sułtanowi. Wiem na przykład, bardzo dokładnie, że wielkorządcy
Maroka, Suezu, Gibraltaru i Eu-ropy są obowiązani płacić mu haracz, gdyż zwyciężył ich
wszystkich, a w ostatniej wojnie pokonał nawet narody Brazylii, Syberii i Prus. Jest więc obrazą
dla mego effendi, gdy się twierdzi, jakoby jego naród płacił daninę, podczas gdy, przeciwnie,
otrzymuje daninę od innych. Równie fałszywe jest to, co opowiadasz o pielgrzymkach do
Mekki i Medyny. Nie spotkasz tam nigdy mieszkaficbw Frankistanu, bo nie są 155 żadnymi
muzułmanami, lecz chrześcijanami. Wielbłądy mają tam nie tylko jeden lub dwa garby, ale trzy
i nawet cztery, a daktyle są tak wielkie i ciężkie, jak u was dynie. W ich rzekach żyją ryby,
zwane rekinami, które nie widzą własnego ogona, bo od niego aż do głowy trzeba jechać
galopem pół dnia ... Lndy Frankistanu podrbżują z miasta do miasta na żelaznych ulicach,
wwagonach ciągnionych przez konie, ziejące ogniem, posiadające stalowe członki i karmione
płoną-cym węglem!
Kol agasi siedział z rozdziawionymi w zdumieniu ustami i patrzył niemo na
mówiącego. Był w stanie kompletnego oszołomienia. To samo działo się z jego
ludzmi.
- No i co powiesz teraz? - ciągnął Halef. - W twojej geografii nie ma nic o tym, że Frankowie
posiadają takie ogniste konie i że nie są muzułmanami?
- Czy ... czy ... kofi, którego ... którego emir ma ze sobą, jest też karmiony węglem? - zapytał
podoficer, ledwo odzyskując mowę.
- Nie, tego kor:ia możesz się nie obawiać.
- I ... I czy doprawdy nie jest wyznawcą proroka, lecz chrześcija-nimem?
- Jest chrześcijaninem, a więc bardzo zacnym człowiekiem.
- Wybacz, szejku Haddedihnów, że wyrażę myśl, która może wydać się zdrożną. Nazywasz go
zacnym człowiekiem, ale czy jest to mądre z jego strony, że jako chrześcijanin bada tutejsze
okolice?
- Czemuż miałoby to być niemądre.
- Dlatego, że są to sławione okolice, którędy przejeżdżają kara-wany szyitów. Pobyt tutaj, nawet
przez godzinę, jest ogromnie dla niego niebezpieczny, gdyż skoro tylko szyici dostrzegą
chrześcijanina w pobliżu swych świętych miejsc, czeka go zguba niechybna. Czy nie
wiedzieli~cie o tym?
- Wiedzieliśmy, atoli my nigdy nie znaliśmy tego, co inni ludzie nazywaja strachem. Idziemy tam,
gdzie nam się podoba i zostajemy tak długo, jak ehcemy. Przybyliśmy tutaj po to, żeby
odwiedzić Birs
156
Nimrud i ani nam przez myśl nie przeszło, czy to niebezpieczne, czy nie. Nie
troszczymy się o nasze bezpieczefistwo i jeśli spotkamy szyitów, którzy odkryją,
że emir jest chrześcijaninem, to w tej samej chwili pojmą, ie najrozsądniej dla
nich jest wystrzegać się naszego gniewu. Powiadam ci, lituj się nad tym, kto ma
za wrogów najwyższego szejka Haddedihnów, albo sławnego i niezwyciężonego emira
Kara Ben Nemzi effendi. Musisz wiedzieć, że posiadamy chrześcijafiską broń, z
której można strzela~ bez kofica; nie ładując. I w ogóle różnimy się od innych
Iudzi: myślimy, mówimy i postępujemy inaczej, niż inni; będziemy ... krótko
mówiąc, dopóki jesteście z nami, dopóty możecie być pewni swego bezpieczeństwa.
I gdyby w tej chwili opadło nas stu szyitów, nie zlęklibyśmy się, lecz bylibyśmy
się załatwili z nimi, jak należy.
- Jak bronili byście się, skoro nie macie przy sobie swych karabi-nów?
- Czy tylko przy pomocy karabinów można się bronić? Powiadam ci, istnieje jeszcze inny rodzaj
broni i można się pozbyć napastników nie tylko przy pomocy prochu i otowiu. Kto ma zimną
krew, spryt i odwagę, przewyższa każdego wroga, któremu brak tych zdolności; przekonaliśmy
się o tym nieraz i żeby ci to udowodnić, chciałbym poniekąd, aby naraz przybył tutaj zastęp
szyitbw i sprowokował nas do walki.
- Allah, chrofi nas! Jestem dzielnym żołnierzem, ale ci ludzie, którzy czczą bardziej Alego i jego
synów, niż samego proroka, to nie są uczciwi wojownicy. Ja zwykłem wychodzić na wroga z
otwartą przyłbicą, ale ci wolą napaść zza węgła. Jeżeli mam polec na polu walki, to niech się to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl