[ Pobierz całość w formacie PDF ]
środka góry.
- Mogą mieć ze sobą odkształcacz - powiedział lord Krip.
- A jeśli tak, to nie zajmie im dużo czasu&
- Przecież nie będziemy czekać! - W jej odpowiedzi były moc i zdecydowanie,
chociaż potknęła się, wykonując krok. Faree chwycił jedną z jej rąk, położył ją na swoim
ramieniu, nie zważając na ból w garbie, i stanął, gotów ją podpierać. Ku jego zadowoleniu
przyjęła tę pomoc. Czuł, jak opierała się o niego, gdy posuwali się dalej za lordem Kripem,
niosącym świetlną kulę.
Nie było tu już błyszczących plamek wspomagających moc światła. Może dlatego, że
nie docierała tu wiązka trzeciego pierścienia, a może dlatego, że to, co zostało przez nią
obudzone, znajdowało się tylko na zewnętrznych drzwiach. Kamień był całkiem surowy, choć
tu i ówdzie nosił ślady narzędzi.
Ich droga biegła najpierw prosto, a potem zaczęła stromo się piąć. Na początku
nachylenie nie było aż tak duże, by utrudniać marsz. Faree, wciąż podtrzymując lady Maelen,
uważnie nasłuchiwał.
Jeśli ścigający ich mężczyzni mają odkształcacz, mogą bez trudu odkryć tę drogę.
Wtedy strzał z ogłuszacza lub lasera wystarczy, by wszyscy troje wpadli w ręce Gildii. Z tego
właśnie powodu garbus cieszył się, że szlak biegnie pod górę.
W miarę jak posuwali się do przodu, było coraz bardziej stromo. Wreszcie lord Krip,
ocierając się o ścianę, oświetlił wydrążone w skale zagłębienia, przeznaczone zapewne do
przytrzymywania się dłońmi. Faree doprowadził lady Maelen do najbliższego z nich. Nie
mógł jej dłużej podtrzymywać, wspinając się równocześnie, gdy aby sięgnąć dłońmi do tych
zagłębień, musiał bardzo się wyciągać, ponieważ były one na wysokości ramion Thassów.
Ich tempo było teraz wolniejsze, posuwali się prawie tak wolno jak drogą pod górę.
Lady Maelen, wycieńczona śpiewaniem, wspinała się z widocznym trudem, ale nie narzekała.
W końcu lord Krip zatrzymał się i powiedział:
- Wez to i przejmij prowadzenie, Faree. Ja zajmę się Maelen.
Faree posłusznie minął ich dwoje, po czym przejął glob, wolną ręką dotykając ściany.
Droga była coraz bardziej stroma. Cały czas szli w milczeniu, które przerywały tylko ciężkie
oddechy i delikatny szelest ubrań ocierających się o mur.
Toggor wdrapał się na ramię Faree i wysunął wszystkie oczy, jakby w ten sposób
mógł przeszyć ciemność. Zwierzątko zaczęło popiskiwać i garbus się zatrzymał. Smaks
wywęszył lub zauważył coś przed nimi.
- Stójcie! - Po raz pierwszy to Faree rozkazywał tym dwojgu, którzy od spotkania na
Obrzeżach kierowali jego życiem. - Przed nami coś jest. - Lady Maelen potrzebowała teraz
siły lorda Kripa, a nie nikłej pomocy garbusa.
Faree posuwał się naprzód tak samo wolno, jak wspinał się drogą na zewnątrz,
spodziewając się w każdej chwili znowu zatarasowanego przejścia. Zastanawiał się, czy lady
Maelen będzie mogła jeszcze raz otworzyć drzwi śpiewem.
Chwilę pózniej światło kuli obnażyło schody prowadzące w górę. Z boku kapała
woda, która zostawiła na kamieniu ślady w postaci wyżłobień, i zasilała kilka dziwnych,
tajemniczo wyglądających roślin o bladożółtej i szarawej barwie w świetle lampy. Gdy na
jedną z tych roślin padło światło, coś się w niej poruszyło. Istota z cienkimi, plamistymi
skrzydłami podfrunęła w górę, omal nie ocierając się o twarz Faree.
- Tu są schody - zawołał do tyłu. - Ale jest wilgotno, a przy ziemi może być jeszcze
gorzej& jest woda&
- Idziemy. - Tylko tyle odpowiedział lord Krip. Faree zdał sobie sprawę, że w zasadzie
nie mają wyboru, muszą iść dalej.
Poczekał u podnóża tych schodów i dopiero gdy oboje się z nim zrównali, wszedł na
pierwszy stopień. Na następnym uchwycie jego palce dotknęły jakichś roślin, które Faree
mimowolnie zmiażdżył, wydobywając z nich woń zgnilizny.
Szli dalej, krok po kroku. Na szczęście, stopnie były szerokie i pozwalały na krótkie
odpoczynki. Ta wspinaczka zdawała się nie mieć końca. Jednak po jakimś czasie kapanie
ustało i przestały im towarzyszyć cuchnące rośliny i ich oślizgli mieszkańcy żerujący w
ciemnościach.
Jeszcze raz Toggor ostrzegł o jakiejś przeszkodzie, piszcząc Faree do ucha. Chłopiec
przekazał ostrzeżenie pozostałym dwojgu. Wydawało mu się, że lady Maelen zamiast
odzyskiwać siły, coraz bardziej słabnie. Oto czekała ich wszystkich najcięższa próba.
Drogę przed nimi przecinała szczelina, a przed nią pozostała tylko niewielka
przestrzeń, na której schroniła się cała trójka. Przed nimi czekało w ciemnościach coś, co
przygotowano dla podróżnych.
Pośrodku drogi tonęło w ciemnościach przęsło na tyle szerokie, że jednorazowo mogło
pomieścić jedną osobę. Drugiego końca nie dało się zobaczyć, choć Faree wyciągał glob
najdalej, jak tylko mógł.
Chłopiec prowadził, odkąd zaczęła się wspinaczka, ale czy będzie miał odwagę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]