[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spędza w bezruchu, wtopiona w błotniste środowisko. Gdy tylko zbliży się do niej potencjalna
ofiara, żabnica wyciąga jeden z trzech wabików na przynętę i cierpliwie czeka, aż ofiara
połknie haczyk. Wtedy ją pożera. Co ciekawsze, najdłuższy, umiejscowiony blisko pyska
wyrostek zakończony jest mięsistą końcówką, która odrasta po każdym użyciu. Dobrze
wymierz cios, Greto, nadchodzi Twoja ofiara...
Jest siódma dwadzieścia dziewięć - wchodzę na ścieżkę, która prowadzi do domu Penny.
Mam wielką ochotę uciec gdzieś daleko, ale równie mocno pragnę po raz ostatni spojrzeć
Alberto w oczy. I sprawić, aby poznał smak prawdziwego cierpienia. Jeśli tylko jest w stanie
je odczuwać.
Dzwonił do mnie kilka razy, lecz nie odebrałam. Brak mi słów.
IdÄ™ noga za nogÄ…, wolnym, miarowym krokiem. Penny stoi na tarasie - tam, gdzie podczas
jednego z pierwszych
144
Dziennik zakochanej nastolatki
wieczorów gawędziłam przytulona do Daniela, piłam drinka i śmiałam się w głos. A potem,
potem... Jak też wszystko inaczej teraz wygląda...
- Nareszcie! - wita mnie Penny. - Już się bałam, że zmieniłaś zdanie...
- Zaprosiłaś go?
- Tak. I powiedziałam mu, że mamy cały dom tylko dla siebie.
- I co on na to?
- Napisał, że przyjdzie jak najprędzej.
- O, jaki chętny! Drań! - szukam pocieszenia w złośliwościach, choć na darmo.
Najwyrazniej wcale go nie obchodzi, iż nie odpowiadam na jego telefony.
- Będzie tu za pół godziny, tak jak chciałaś.
Czas wlecze się niemiłosiernie i skazuje nas na oczekiwanie w dusznej atmosferze.
Penny jest skłonna zrobić wszystko, co jej powiem. Chyba naprawdę żałuje swojego
zachowania, ale nie widzę powodu, dla którego miałabym jej przebaczyć, przynajmniej na
razie.
Ósma nadciÄ…ga jak wojsko wroga, zaÅ› niepokój, który drÄ™czyÅ‚ mnie do tej pory, zmienia siÄ™ w
dziwny, stoicki wręcz, spokój. Złość i ból znikają, a ich miejsce zajmuje niebezpieczny i
nieznany mi wcześniej chłód.
- Wejdę do domu - mówi Penny. - Sądzę, że przyjdzie lada chwila. Zawołaj mnie, jeśli
będziesz potrzebowała pomocy.
Dwie smużki łez płyną jej z oczu. Ogromnych oczu, być może dziś wyjątkowo szczerych.
- Jestem po twojej stronie, Greto.
PotakujÄ™.
Penny znika za zasłoną salonu.
Przybycie Alberto oznajmia jego pogwizdywanie.
Wstaję. Nadeszła wyczekiwana chwila. Jestem gotowa.
145
Pierdomenico Baccalario - Elena Peduzzi
Alberto idzie dróżką pomiędzy domami, dociera do schodków i wchodzi do domu Penny.
Gdy tylko mnie spostrzega, przez kilka chwil, które zdają się trwać wieczność, stoi
nieruchomo, w milczeniu. Przez ułamek sekundy, nie dłuższy niż mrugnięcie okiem, widzę w
jego wzroku zaskoczenie, lecz zaraz zastępuje je pewność siebie, więc modlę się, aby to on
zaczął mówić i przyznał się do wszystkiego, zanim ja wytoczę swoje oskarżenia.
Jednak Alberto postanawia zerwać ostatnią nić, która nas łączy.
KÅ‚amie.
- Greta! Co za niespodzianka! Nie wiedziałem, że i ty tu będziesz!
Patrzę na niego wzrokiem pełnym nienawiści.
- Co się stało? Jesteś zdenerwowana? Starałem się dziś do ciebie dodzwonić mnóstwo
razy, ale nie odbierałaś. Gdzie się podziewałaś?
Wstyd mi za niego.
- Byłam z Penny - odpowiadam spokojnie i zwięzle.
Już zrozumiał, wyczytuję to z jego oczu, lecz nie chce
się przyznać, że został przyłapany. %7łe mu się nie udało. Chwyta się ostatniej szansy.
- Kto wie, o czym rozmawiacie za plecami chłopaków!
- JesteÅ› obrzydliwym oszustem - zarzucam mu.
SÅ‚owa lecÄ… w jego stronÄ™ szybko niczym pociski.
- Dlaczego mnie obrażasz?
- Postaram się, żebyś dobrze mnie zrozumiał. Przegiąłeś. I zaraz sobie stąd pójdziesz.
Ale najpierw wysłuchasz tego, co o tobie myślę.
Cała złość, ból i uczucie nierealności, których dziś doświadczyłam, wylewają się ze mnie
niczym potok lawy. SÅ‚owa palÄ… i niszczÄ… wszystko, co tylko znajdÄ… na swojej drodze.
Alberto wpatruje się we mnie, niepewny, czy powinien się zdenerwować, iż jego gra została
przejrzana, czy też żałować, że wszystko zepsuł.
146
Pierdomenico Baccalario - Elena Peduzzi
Alberto idzie dróżką pomiędzy domami, dociera do schodków i wchodzi do domu Penny.
Gdy tylko mnie spostrzega, przez kilka chwil, które zdają się trwać wieczność, stoi
nieruchomo, w milczeniu. Przez ułamek sekundy, nie dłuższy niż mrugnięcie okiem, widzę w
jego wzroku zaskoczenie, lecz zaraz zastępuje je pewność siebie, więc modlę się, aby to on
zaczął mówić i przyznał się do wszystkiego, zanim ja wytoczę swoje oskarżenia.
Jednak Alberto postanawia zerwać ostatnią nić, która nas łączy.
KÅ‚amie.
- Greta! Co za niespodzianka! Nie wiedziałem, że i ty tu będziesz!
Patrzę na niego wzrokiem pełnym nienawiści.
- Co się stało? Jesteś zdenerwowana? Starałem się dziś do ciebie dodzwonić mnóstwo
razy, ale nie odbierałaś. Gdzie się podziewałaś?
Wstyd mi za niego.
- Byłam z Penny - odpowiadam spokojnie i zwięzle.
Już zrozumiał, wyczytuję to z jego oczu, lecz nie chce
się przyznać, że został przyłapany. %7łe mu się nie udało. Chwyta się ostatniej szansy.
- Kto wie, o czym rozmawiacie za plecami chłopaków!
- JesteÅ› obrzydliwym oszustem - zarzucam mu.
SÅ‚owa lecÄ… w jego stronÄ™ szybko niczym pociski.
- Dlaczego mnie obrażasz?
- Postaram się, żebyś dobrze mnie zrozumiał. Przegiąłeś. I zaraz sobie stąd pójdziesz.
Ale najpierw wysłuchasz tego, co o tobie myślę.
Cała złość, ból i uczucie nierealności, których dziś doświadczyłam, wylewają się ze mnie
niczym potok lawy. SÅ‚owa palÄ… i niszczÄ… wszystko, co tylko znajdÄ… na swojej drodze.
Alberto wpatruje się we mnie, niepewny, czy powinien się zdenerwować, iż jego gra została
przejrzana, czy też żałować, że wszystko zepsuł.
146
Dziennik zakochanej nastolatki
- Nie wiem, co ci naopowiadała Penny, ale spotkaliśmy się tylko kilka razy, jako
przyjaciele. To wszystko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl