[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jesteśmy bezpieczni, a nie mieliśmy dokąd pójść. Ruszyła razem z nim do drzwi.
- Nie musicie nigdzie odchodzić - uspokoił ją Adam. -Zostaniecie tutaj, jak długo będzie trzeba.
Giana posłała mu smutny uśmiech.
- A więc tylko do czasu, kiedy królowa przyjedzie do Balmoral na wakacje. To moja matka
chrzestna. Muszę się z nią zobaczyć i wszystko wyjaśnić. Max nie będzie bezpieczny, póki z nią nie
porozmawiam.
Adam ze zrozumieniem pokiwał głową.
- Nie mogę o nic cię prosić... - zaczęła Giana z wahaniem.
- Ależ możesz! O wszystko.
- W takim razie mam dwie prośby. -Mów.
- Chciałabym tu zostać, póki królowa nie przybędzie do Szkocji. Praca w Larchmont Lodge odwraca
myśli mojej świty od domu i pozwala zapomnieć o strachu.
- Zgoda. - Adam podrapał się po brodzie. - Ale musisz wiedzieć, że pracowitość twojego personelu
pozostawia dużo do życzenia. Zauważyłem, że ty harujesz ciężej niż oni
Giana się roześmiała.
- Tylko dlatego, że karolyańskie prawo zabrania im wszelkich czynności, które przeszkodziłyby w
wypełnianiu tradycyjnych obowiązków wobec władcy. Mogą zarabiać pieniądze, ale przede
wszystkim muszą dbać o moje potrzeby.
Adam się skrzywił.
- To chyba wyjaśnia, dlaczego nikt nie przestrzega moich poleceń co do rozkładu dnia.
Giana kiwnęła głową.
- Kiedy w rezydencji przebywa monarcha, służba musi najpierw jemu usługiwać, a pozostałym w
drugiej kolejności.
- Królewskie pochodzenie ma swoje plusy.
- Ale jak wszystko, również swoją cenę.
- Jak brzmi druga prośba? - zapytał Adam.
- Zastanowisz się nad moją propozycją? Jeśli będę mogła wybierać, chciałabym mieć ciebie u
swojego boku.
- George, nie...
- Cii! - Giana przytknęła palec do ust. - Nie odpowiadaj teraz. Zastanów się dobrze. Twoje
poświęcenie będzie ogromne...
- Prosisz mnie, żebym się z tobą ożenił? Giana się uśmiechnęła.
- Proszę, żebyś przyjął rolę księcia małżonka, jeśli będę mogła ci ją zaproponować.
- Przecież jestem człowiekiem bez tytułu i w dodatku Amerykaninem. Czy to w ogóle realne?
Giana wzruszyła ramionami.
- Na pewno nie będzie łatwe...
Siedziała na stołku i patrzyła w lustro jeszcze długo po tym, jak Adam wyszedł.
Chyba straciła rozum. Poprosiła Adama McKendric-ka, żeby się z nią ożenił. Co ona w ogóle sobie
myślała? Zmarszczyła brwi, patrząc na swoje odbicie. Dobrze wiedziała, o co jej chodzi, kiedy
oświadczyła się ukochanemu. Po prostu miło byłoby budzić się w jego ramionach każdego ranka do
końca życia.
Samolubnie pomyślała tylko o sobie, a nie o Adamie. Dotknęła ust. Jak mogła oczekiwać, że on
opuści dom w Ameryce. Jak mogła wymagać, żeby zostawił własne interesy i zajął się jej sprawami?
Jak mogła prosić, żeby zrezygnował z wolności, z dotychczasowego sposobu życia, i przyjął na siebie
ciężar obowiązków wobec nie swojego kraju?
Giana westchnęła. Wiedziała lepiej niż ktokolwiek, jakich wyrzeczeń będzie musiał dokonać Adam,
żeby z nią żyć. Zlub z następczynią tronu zmusi go do porzucenia wszystkiego, co kochał. Czy ona mu
wystarczy? Czy potrafi wynagrodzić mu to, co stracił?
Ona również się poświęci, ale na razie nie chciała mu nic mówić. Będzie na to dużo czasu pózniej...
jeśli się z nią ożeni. Przygryzła wargę. Jeśli Adam nie przyjmie oświadczyn, złamie jej serce, ale nie
zamierzała wyzbyć się dumy i go przekupić.
Choć Karolyańska Karta zniosła prawo zabraniające kobietom wstępowania na tron, parlament w
inny sposób ograniczył im władzę.
%7łeby otrzymać koronę, księżniczka musiała wyjść za mąż, ale tym samym, zgodnie z karolyańska
tradycją, stawała się całkowicie od męża zależna. Książę małżonek automatycznie zyskiwał równe, a
czasami większe, prawa do wszystkiego, co posiada żona, z wyjątkiem dziedzicznego tytułu.
Wychodząc za Adama, ryzykowała utratę władzy nad własnym krajem. Powiedziałaby mu o
dodatkowych postanowieniach Karolyańskiej Karty, ale bała się, że właśnie one skłonią go do ślubu.
Chyba by umiała żyć ze świadomością, że jej wybrankowi bardziej zależy na roli księcia małżonka
niż na niej. Ale jak miałaby się tego dowiedzieć?
28
 Księżniczka królewskiego rodu Saxe-Wallerstein-Karolya nigdy nie wątpi w słuszność swoich
decyzji. Nie wolno jej okazywać wahania ani słabości".
- Zasada 519 protokołu i etykiety dworskiej rodu Saxe-Wallerstein-Karolya, zatwierdzonych przez
jaśnie Oświeconą KSI%7łN ROSAMUND, 1782.
- No, przyjacielu, czas na rozmowę.
O'Brien wpadł po południu do biblioteki, machając gazetą, którą kupił w Kiniochen. Ujrzał Adama
za biurkiem zasłanym papierami.
McKendrick potrząsnął głową.
- Nie teraz.
- Zaczynam myśleć, że znalazłeś wesołego kompana i dlatego mnie unikasz - rzucił Murphy.
- Dobrze, że wszystko rozumiesz w lot. Naprawdę mam pracę do wykonania.
O'Brien podszedł do biurka i wziął do ręki jeden z listów, nad którymi ślęczał przyjaciel.
- Myślałem, że już dwa tygodnie temu wysłałeś zaproszenia na otwarcie klubu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elpos.htw.pl